Droga. Droga do nikąd? Droga bez powrotu? (Ta akurat prowadzi do Kielc.)
Każdy ma jakąś swoją drogę, życiową. Nie żyję długo, ale miałam już niestety okazję zobaczyć na własne oczy takich ludzi, których te ścieżki życiowe właśnie prowadzą do nikąd i bardzo często są bez powrotu. Bez powrotu na tą dobrą drogę. Często na własne życzenie nie jedn człowiek potrafi tak wszystko koncertowo popieprzyć. A najgorsze jest to, że mam to na wyciągnięcie ręki. Wszystko to dzieje się obok mnie. W moim domu, na mojej ulicy, w mojej miejscowości, w moim mieście, w moim kraju. Rozwiązanie tej sytuacji? Nie ma. Zabawne, czyż nie? Co nam pozostało...? Może ktoś mi teraz powie, że nie ma sytuacji bez wyjscia, albo trzeba być optymistą. Naiwne. Też tak kiedyś myślałam. Życie weryfikuje. Kiedy ciągle liczysz na coś i zawodzisz się nie da się być optymistą. Jedyne co można robić i trzeba, to uciekać. Uciekać, po prostu. Być jak najdalej...
Alkohol. Odbiera ludziom wszystko, a uzależnionych ciągnie w swoją stronę tworząc pozory idealnego życia. Jeśli nie chcą się leczyć, to koniec. Na własne życzenie brnie się w drogę do nikąd i bez powrotu stopniowo tracąc przy tym ludzi, którzy kiedyś byli blisko.