misiulek Julek i misiulka Anulka uprawiają seksy na mojej lodówce podpuszczone przez Em, a mi pod powiekami cisną się słone wspomnienia o tym wszystkim, co kiedyś było tak ważne, i co stanowiło cały mój świat.
wreszcie, przy kolejnej 'wspólnej' piosence, i kolejnym podartym wściekle zdjęciu, na którym jesteśmy oboje, dochodzę do wniosku, że jedyne co tak naprawdę powoduje u mnie te łzy, to świadomość, że kochając go przez tyle lat mogłam przegapić kogoś innego, naprawdę wartego mojego zaangażowania, i teraz to już dupa zimna, będę sama.
a później zaczynam czuć się dobrze z tym co mam, z całą pulą 'kiedyś' i z kilkoma linijkami 'teraz', które brzmią jakoś tak dziwnie optymistycznie. i póki co - cieszę się solidnie zbudowanym szczęściem przyjaciół, i swoimi chwilami spontanicznej szczęśliwości w aurze przypadku, bo odkąd na imię mam nieokrzesany majowy wiatr, to takie chwile same pchają mi się w kalendarz ;)