... ostatnimi czasy uświadomiono mi, że
nudzę się i nie mam perspektyw,
nie nadaję się do ludzi,
co więcej - w ogóle ich nie potrzebuję,
zwłaszcza tych, którzy - jak mi się zdawało -
są tymi najbliższymi.
bo generalnie najwyraźniej nie są,
albo też już nie chcą być.
i wygłaszają mi takie pełne żalu poematy,
jaka to jestem zła i interesowna,
żeby zakamuflować
swoją chęć odcięcia się ode mnie,
może zerwania kontaktu zupełnie,
może kurwa nie wiem co.
może i nie jestem ideałem
ale ideałów nie ma, poza tym -
gdyby były, byłyby śmiertelnie nudne.
ja wiele jestem w stanie zapomnieć i wybaczyć,
a przynajmniej staram się
nie trzaskać z pizdy tekstami o błędach z przeszłości,
nad którymi dawno w ogólnym porozumieniu przeszło się
do porządku dziennego.
niech się na mnie obraża kto chce,
teraz mnie to już naprawdę wali.
jest mi przykro w chuj,
ale wychodzę z założenia,
że to nie ja będę tą stroną,
która bardziej na tym straci.