'...drogi zasypał śnieg
chyba przyszły święta
kolęda kolęda
już wiem że nigdy nie będziesz mój...'
Doszłam do wniosku, że jestem chyba sangwinikiem. Popadam ze skrajności w skrajność. Raz 'kocham cały świat i Was też', a raz 'Fak ju, ludzie, fakenszit' jakby powiedziała Gosia. Zaczyna mnie to nudzić, serio. Piątek bardzo przyjemny, że tak powiem, zimno, śnieg, mróz, och, ach, zima zła. To nic, że ludzie patrzyli się na nas dziwnie. W sumie, jak też bym się tak patrzyła, gdyby ktoś życzył mi wesołych świąt w listopadzie. Tym bardziej wesołego jajka. Ale jeśli chodzi o 'Mery krismas' 'Łi łisz ju e mery krismas' 'dżingo bels' i 'coraz bliżej święta!' z reklamy coca coli... To nie rozumiem o co chodzi. Pomińmy, że wpadłam na mojego kuzyna i go nie poznałam, uznajmy, że było ciemno.
A teraz boli mnie głowa i stwierdziłam, że nikt mnie nie kocha. Nawet nie o to chodzi, że nie mam do kogo tutaj użyć słowa 'przyjaciel'. Wisi mi to już, szczerze mówiąc, takie życie, przyjaźń z reguły bywa jednym wielkim badziewiem ( tak, jestem hipokrytką i egoistką! )
A najgorsze jest to, że to nie jest prawda. Czasami chciałabym być egoistką, myśleć tylko o sobie, unt soł wajter. I co? I udaje mi się to przez góra dwa dni, a potem pękam, przestałam nawet już z tym walczyć. Ludzie przychodzą do mnie ze swoimi problemami, żalą się, a potem... Hmm, wiecie, są różne opcje. Albo odcinamy się, bo:
a) 'miałam zły humor, sorry, nie chciałam tego wszystkiego mówić... Głupio mi teraz!!!!!!!'
b) 'za dużo o mnie, wiesz... rozumiesz? Teraz nie potrafię z Tobą tak normalnie gadać... Nie żeby to była twoja wina, to ja wtedy miałam zły humor...'
c) 'weź, ja Ci tyle opowiadałam, marudziłam... Przepraszam, za dużo czasu Ci zajmuję!'
d) 'ciągle ja mówię, a Ty jesteś tak cicho...'
Ogólnie, to wszystko jest cacy, powiem Wam. Wiecie, mam z kim wychodzić i w ogóle, nie jestem odtrącona, ach i och. Tylko co mi z tego? Dobrze się bawię, nie powiem... Ale tak patrzę na tych ludzi... zgrani, świetnie się razem czują. I mam świadomość, że albo usłyszałam już coś o nich od innej osoby, która też tutaj jest, albo usłyszę za jakiś czas... Tj. Świadomość ta jest, dopóki ogólna świadomość nie szwankuje. Ale chyba tak już jest. Ktoś taki zawsze musi być, a przecież nie zawsze jest źle. To po prostu notka z serii marudno-melancholijnych, może śnieg za oknem tak na mnie działa.
Szkoła mnie już nudzi, przychodzę do niej, ostatnimi czasy wracam po ośmiu dziewięciu czasami godzinach i już nią rzygam. Rzygam Herbertem i jego wierszami, które powinnam czytać ;do poduszki' Pomijając, że części nie potrafię zrozumieć, na części nie potrafię się skupić, wyłapać tego cholernego piętnastego dnia. Historia Polski - to samo. Przywileje szlacheckie wychodzą mi uszami, żesz jaaaa.
A teraz wdycham sobie świeczkę pomarańczową i staram się całą swoją uwagę ( brak ) wenę ( brak ) i w ogóle ( brak ) przenieść na pracę na temat egoizmu. Czy być egoistą to znaczy być złym?
Och, co za ironia losu!
'I don't belive it's bad...'
edit: jem eklerka i pocieszam się myślą, że nie będę gruba.