Bajkowy Grześ i mroczne okno.
Cały tydzień spędzam w charakterze naukowo-badawczym, czytaj geografia+polski+angielski+historia+niemiecki, czyli konkursowego tygodnia ciąg dalszy.
Jest zimno, mroźnie i coraz mniej przyjemnie. Nie lubię tego okresu - ni to zima, ni to wiosna, ni jesień... Ani złotych liści, ani śniegu. Chcę śnieguuu, śniegu jak z bajek dla naiwnych dzieci, Świętego Mikołaja z białą brodą ( +gratis worek prezentów ) zjazdów na sankach mrożących krew w żyłach, oddechu zamarzającego na dworze i ciepłej herbaty w domu, siedząc pod kocem, czytając książkę i patrząc zza okna na to wszystko. Worek prezentów wpada rzecz jasna przez komin.
Nie wiem już nic, nie wiem, w jakim pasmie górskim jest Góra Kościuszki, nie mam pojęcia, kiedy Anioł namalował freski w Kaplicy Sykstyńskiej, niiic. I dobrze mi z tym - wszystko się miesza, wszystko się plącze, angielski z niemieckim... Interesująco.
Siedzę na tyłku, słucham muzyki, usiłuję skupić się na datach, ach. Przysuwam się bliżej kaloryfera, bo zimno, piję herbatę, bo zimno, nakładam sweter, bo zimno. Ale i tak jest w sumie całkiem dobrze.
Perspektywa wyjazdu do kraju lakrisowej wódki ( i malinowej! ) marznięcie na deszczu pod jedną parasolką w pięć osób, mój nowy kochanek Cyryl ( który jest pluszową jaszczurką ) i tego typu rzeczy sprawiają, że jest dobrze. Dobrze jest. Na tyle, na ile jest.
'My friends' rhcp, mrr. To miłe usłyszeć, że komuś taka piosenka się z Tobą kojarzy.
A mnie w głośnikach namiętnie 'Otherside' na przemian z 'Touch me' jak kontrast to kontrast.
Spać, spać, spać. A tutaj spogląda na mnie krzywo strona bierna w języku angielskim i dynastia Piastów.
Pragnę łikendu, chociaż nie zapowiada się ciekawie. Będę grzać fotel i odkurzać, oł tak, oł je.