wszyscy macie na swoich photoblogach podsumowania i myślicie, że jesteście fajni!
odkąd maja vel. krab podebrała mi podsumowanie roku a'la bridż zrezygnowałam z czynieniajakiegokolwiek.
zresztą i tak każdego dnia dokonuje bolesnego podsumowania mojego życia mieszczacego się w komentarzu o zabarwieniu pejoratywnym na temat stanu, w którym jestem aktualnie, frustracji związanej z zadaniami do wykonania i błogiej refleksji na temat okolic wakacji.
sylwester z dwójką, owszem będzie. dwójką wariatek. dobra, wiem, być powinno dwiema wariatkami.
ale i tak już zrezygnowałam z wszysatkich zasad mojego życia. co nie znaczy, że zostałam anarchistką.
demotywatory do spóły z tymbarkiem skutecznie tworzą moją filozofie na nowo i tak żywie się sentencjami
'tylko idioci mają porządek, geniusz panuje nad chaosem' czy 'fajne dziewczyny umawiaja sie z idiotami - tylko oni maja odwage do nich podejść'
moje podsumowanie roku zamknie się w stwierdzeniu, że 2oo9 był rokiem pięknym bo radość mieszała się z rezygnacją a liczba chwil w których chciałąm wrzeszczeć z bezsilności równała się liczbie chwil kiedy szczęście wypełniające mnie było nie do opisania.
był piękny bo nie spaprałam nic z tego co mogłam sparpać osobiscie, a to co się spaprało w żaden sposób nie poczyniło sie z mojej winy.
2oo9 udowodnił mi, że marzenia się spełniają i nie ma nic niedorzecznego w byciu niedorzecznym.
że przyjaciele są najelepszą częścia tego wszystkiego.
rok 2oo9 to rok elvisa, pana na jot, spełnionych marzeń i absurdów.
uważam, że trzy koncerty, grecja, morze, zakopane i niezliczona zaśmiewów to duża liczba radości jak na jeden rok.
i jeśli koniecznie chcecie mi czegoś życzyć z okazji zmiany kalendarza to życzcie mi roku takiego jak ten. i żebym nie spaprała sobie w końcu zycia.