yesterday you told me 'bout the blue, blue skies.
kiedy myślałam, że fakt chorowania w żaden sposób mnie nie dotyczy, napad grzechoczącego kaszlu nawiedził mnie w sposób niespodziewany.
mimo oczywistych minusów takiego stanu rzeczy pozytywem jest uniknięcie powinności pisania sprawdzianu z po, a także możliwość zalegania w łóżku bez wyrzutow sumienia i innych tego typu ceregieli.
przed momentem wywaliłam z komputera pliki znajdujące się w katalogu windows mając nadzieję na zwiększenie ilości wolnej miejsca na dysku.
na razie skutków ubocznych brak. będę naprawiaczem komputerów!
rozważam wystawienie poszczególnych członków mojej rodzinny na allegro. na szczycie listy plasuje sie buła komponujący piosenki o zabarwieniu pejortywnym na mój temat.
po wczorajszej wizycie w redakcji gazety krakowskiej utwierdziłam się w prawidłowym zweryfikowaniu swojego powołania życiowego.
bliskość automatu z kawą i batonikami przekonuje mnie do pracy w takiej to instytucji.
ubolewam nad ubogą ofertą publicznych i komercyjnych stacji telewizyjnych czym samym decyduje sie na obejrzenie harego pottera po raz niewysłowiony.
chcąc wspominać o ogromie roboty który odwaliłam w zeszłym tygodniu musiałabym odwołać się do swojej tradycyjnej karteczki 'to do this week' której widok w dalszym ciągu napawa mnie trwogą, pomimo wykonania wszystkich zadań nań widniejących
pomijając po, ale kto na litość boską zawraca sobie glowę po?
sądze, że ja powinnam, po wychodzi mi z niego czyściuteńki dopek, hihi.