bo go kocham.
bycie chorym w żadnen sposób nie budzi w członkach mej rodziny uczuć tak wzniosłych jak empatia i współczucie.
co więcej to, co prezentuje sobą mój pokój komentują krótkim 'wesoły swąd'
zbliżenie się do mnie grozi utratą słuchu w wyniku kontaktu z dźwiękiem przekraczającym wartość dopuszczalna dla ludzkiego ucha, który wyzwalam podczas gromkiego kaszlu.
kontakt ze mną grozi również osmarkaniem bądź też wyszydzeniem składanej mi propozycji poleżenia w łóżku.
czuje, że najbliższe 5 dni spędzone w czterech różowych ścianach ostatecznie rozprawią sie z moim wątłym stanem psychicznym
i jakoś nie dociera do mnie, że mamy grudzień, minęłó pół roku, blablabla i nadal mam głupie i niedorzeczne pomysły.
co prawda tylko w nocy, kiedy moim towarzyszem jest gorączka, ale zawsze.
zamawiam sobie dużą ilość interesujących filmów w tv, puszkę kawy i dużo cierpliwości ze strony osobników ze mną przestających.