Grzyb.
Durnych zdjęć ciąg dalszy.
U Liquay nic nie się nie dzieje.
To znaczy dzieje się, ale nic takiego,
co bym chciała opisać tutaj.
Zacznijmy od tego, że już się tak
cieszyłam, bo z Hadesem miało być wszystko
w porządku, a tu nagle...
Znowu kulawizna o.O.
Jutro H. jedzie do kliniki,
możliwe, że pojadę tam go odwiedzieć.
We'll see.
We wtorek i środę nie byłam
w tej przecudownej placówce oświatowej (taa...)
i jakoś nie odnoszę wrażenie, że odbiło się to
negatywnie na jakiejkolwiek dziedzinie
mojego życia.
Aaa w poniedziałek pływałam na wynaturzonych torturach,
dzisiaj ćwiczyłam na wfiku i w ogóle jestem bardzo fajna
i takie inne.
Oczywiście pani J., która i tak jest Tą Fajniejszą,
wymyśliła sobie, że ona oceni naszą grę w siatkówkę i coś
tam coś tam. Ostatecznie szło nam tak beznadziejnie,
(WSZYSTKO PRZEZ KRYCHĘ xDDDDDD), że chyba ocen
nie będzie.
What a shame/wie schade/such a pity.
Chociaż ja przez 3 mecze miałam kontakt z piłką aż 5 razy!
Tak, z miejsca powinnam dostać celujący.
Z plusikiem.
I Jowitka oczywiście też; no przecież byłyśmy najlepsze.
Moja Niemka zamknęła się w sobie, nie odpisała mi na maila.
Och, jak mi przykro!
Tak, tak.
Chyba udało mi się poprawić sprawdzianik u pani Mrówczakson.
Pomimo tego, że próbowała zabić nas swoim zajebistym strojem,
czyli połączeniem oczojebnych czerwonych spodni z taką samą
czerwoną bluzką.
A dzisiaj jaki uroczy róż się pojawił...!
Boże, ale się dzisiaj wkurwiłam.!
Moja arcymamusia wróciła wczoraj ze szpitala,
i powitała mnie jakże uroczym tonem zranionej przez
cały świat królowej i tak dalej. Ja rozumiem, że może
czuć się zmęczona życiem i takie tam inne,
no ale chyba nie powinna się na mnie wyżywać, czy coś.
Anyway,
dzisiaj byłam na zakupkach z moją babunią, Asiunią,
Maciejem i Adą w Outlecie (czy, jak to mówi moja babcia
- w jakimś Alfredzie). I tutaj wtrącenie:
Aśka: Dokąd jedziemy?
Babciaśmiertelniepoważnymtonem: No do Alfreda!
I zaczęło się od cudownego wstępu, jeszcze w domu,
kiedy babcia mówiła do mojej mamy, że jakieś
nastolatki na tym tam jej wygnajewie to biegają w
balerinach i takie tam, i że ja powinnam nosić
takie same, moja mamusia zawtórowała jej tym
swoim wkurwiającym tonem, w efekcie ja byłam zła
i takie tam. W Outlecie nic nie dostałam;
oczywiście nie było mojego rozmiaru -
jak były dobre w pasie, to nogawki o 10cm za długie.
A rurek się u krawca nie skraca, bo wyglądają kretyńsko
potem o.O.
Taa, i pomogłam Maciejowi wybrać spodnie,
bo chciał sobie wziąć rozmar za duże.
Jak już mu potem powiedziałam -
tam są tylko rzeczy dla nietypowych palantów,
a ja jestem typowa i dla mnie nie ma.
A ja i tak wiem, że
Palanciara uczyła się całować z filmików na YT xDDD.
Tak, to już jest jasne,
dlaczego tak skończyła xDD.
To znaczy jako królowa palanciar ;P.