Nie lękam się tego co mogą zrobić mi ludzie,
niestety coraz bardziej boję się samej siebie.
Szara plama.. szara plama w odbiciu rzeczywistości, zniekształcająca się przy najmniejszej rysie, którą z dnia na dzień powiększa czy tworzy nową życie - droga, którą teoretycznie każdy z nas musi odbyć, zupełnie nie mogąc o niej decydować. Nie daliśmy sobie życia, więc nie możemy go sobie odebrać. Kto tak powiedział? Nikt za nas tego nie przeżyje, ani przeżywać nie musi. Natomiast my musimy czekać, aż ktoś na górze strzeli palcami i nas nagle ni to od niechcenia nie będzie, może nawet w najlepszym czasie naszej egzystencji. A gdy będzie on najgorszym? - a pieprz się na tym ziemskim padole, i tak nic lepszego do roboty nie znajdziesz. Tak więc szara, rozmazująca się plama powinna dalej plamą pozostać, która ulega wszystkiemu co ją otacza - wydarzeniom, naturze, ludziom, emocjom i uczuciom, którym nie jest w stanie sprostać mimo, że są ponoć jej. Ale to "liryczne ja" pokłada, w niektórych jednak nadzieję, mimo, że powinna ją pokładać jedynie w sobie. Uzależniła swoje życie od każdego, ze szczególnym wyróżnieniem pojedynczych jednostek, które przytrzymując ją mocnym uściskiem za dłoń, nie pozwalają zniknąć.