To był maj. Kilka miesięcy temu. A teraz jest listopad. Zmartwień przybywa. Wszystko się mnoży bez liku. Pniaczki w lesie gniją. Marnują się. Drzewo zetnie taki chłop z piłą motorową, a pniaczek biedny zostaje.
A oto kolejny dzień z rzędu, gdy po przebudzeniu wypijam dwa hektolitry mocnej kawy i nie jem śniadania. Wskakuję pod prysznic, biorę plecak w dłoń i z mokrą głową wyruszam w świat.
Kocham te poranki!
Ahoj!
"A mówili, że tutaj zawsze świeci słońce" - Ahmed Elmadovanizun.