Zastanawiacie się co to? Oj, to miało miejsce pewnego ciepłego lata. Grałem w piłeczkę na gruntach w Muninie. I co? Padało i mimo tej ciepłoty dało się odczuć zimno. Murawa śliska. Dostałem piłeczką centralnie w twarz. Nos rozwalony. Warga jak u Tysona po walce z Gołotą. Zalało mnie krwią. Koszulkę i spodenki wyrzuciłem od razu do śmietnika. Takiej krwawicy nie miałem od czasu, gdy rozbito mi łuk brwiowy w Italii. 20 minut leżałem na trawie z głową do góry i polewałem się wodą. Myślałem, iż się wykrwawię do nieprzytomności, jeszcze w domu przecierałem twarz chusteczką atłasową. I to ta właśnie chusteczka. Leży na pamiątkę w moim biurku.