Ja wiem, że takie co bądź wszędzie. Oka nie idzie zmrużyć. A po tym co przeczytacie to na pewno wam się to nie uda. Poszedłem razu pewnego do lasu. Sam we własnej osobie. No tak nie do końca sam, ale nieważne. Miałem w ręku koszyk wiklinowy z przepaską. Taki na grzyby. Ujrzałem śliczną polankę usłaną drzewkami i grzybkami. Postanowiłem zerwać kilka na spróbowanie. Lecz nie dla siebie. Zrobiłem pamiątkowe foto i powróciłem na dzielnie. Pod sklepem spotkałem żula Spidusa, tak zwanego zamiejscowo. Chciał grzybków spróbować to mu dałem. Chapnął i padł na zawał. Padł jak padł. Odratowali go. Będzie miał chłop nauczkę, żeby grzybiarzom stafu z kosza nie podbierać. Zakitraniec jeden.