bezczynnie zalegam gdzieś na półce pośród starych zdjęć i książek
jestem trochę jak kurz
więc zostaję starta
mokrą śmierdzącą szmatą
a potem spłukana w obrzyganym zlewie
mieniącym się barwą krwi
w powietrzu unosił się kwaśny odór
a ja wpływałam do nowego świata
czy to była śmierć?
miliony przyzwyczajeń związanych właśnie z Tobą.
choć minęły prawie dwa lata, nadal mam w oczach łzy
kiedy pomyślę o długich wąsach, kiedy nagle, ni stąd, ni zowąd
nawiedzają mnie uczucia miłości i przywiązania, skierowane do Ciebie,
kiedy pomyślę o tym, kiedy przynosiłeś mi swój ciężar, siadałeś na moich nogach,
i wbijałeś czarne łapki w moje uda. zazwyczaj zaczepiałeś pazurkami o spodnie
ale to chyba był akt twojej kociej miłości
Dostarczałeś mi tyle ciepła, ocierając się o łydki, albo mrucząc z dezaprobatą, kiedy wracałam do domu.
gdziekolwiek teraz jesteś, w kosmosie, w innym ciele, w piekle, gdzieś w innym wymiarze, może w przyszłości, wiem, ze moja miłość sięga tego magicznego miejsca.
Nie posiadałeś płci, byłeś "oną" i "onym", nazywaliśmy Cię milionami różnych imion,
ciągle trwasz.
bo masz duszę, bo żyjesz pewnie we mnie.
i choć mamy dziś 25 dzień lutego, choć nie jest to żadna ważna data, żaden dzień kota, ani urodziny, to musiałam to napisać.
Ten rok, w którym zagościłaś w moim życiu, był wyjątkowy.
kocham kocie mój ciebie.
T.