Chciałabym napisać coś długiego, opisać co odczuwam wewnątrz siebie, wymienić wszystkie jego wady, zalety, przedstawić w słowach ten cały chaos panujący w mojej głowie, jednak czasem mam wrażenie, że nie ma odpowiednich wyrazów, by to wszystko jakoś złożyć w całość, napisać. i wiesz, czasem chciałabym też nie bać się mówić głośno o swoich uczuciach. o tym, że kogoś kocham, lubię, czy nawet o tym, że jest dla mnie kimś ważnym i że bez niego moje życie nie miałoby sensu. chyba właśnie mówienie o swoich uczuciach prosto i szczerze jest w życiu najtrudniejsze. i wiele jeszcze czynników składa się na moje pragnienia, wiele chciałabym mieć tylko dla siebie, co niestety nie jest możliwe ani teraz, ani w najbliżeszej przyszłości, ani pewnie nigdy już.
wygląda na to, że walczę z tym, czego najmocniej pragnę.
słowa nie mają odpowiedniej mocy, już nie. tak łatwo przecież złamać daną obietnicę, tak łatwo porwać głupi tekst zapisany na kartce w kratkę. tak łatwo być, za chwilę uciec. martwimy się, co zjemy na śniadanie - chleb, czy bułkę a życie ucieka nam przez palce. my dreams are gone.
w zasadzie, nie ustosunkowałam się jakoś szczególnie do katastrofy tupolewa 154. nie wiem, było mi przykro, bo to jednak cierpienie i jakiś dramat setek ludzi. w sercu zagościła na chwilę pustka, bo pomyślałam sobie o przemówieniach pana prezydenta, na tvp1, w noc sylwestrową, które każdego roku brzmiały tak samo i których nigdy nie miałam ochoty oglądać.był jednak człowiekiem, jak każdy z nas i dlatego należy mu się odrobina szacunku, tak samo dzisiaj, jak i kiedyś. jednak nie rozumiem umartwiania się i zamykania w sobie na cały aż tydzień; przecież każdego dnia umierają tysiące, każdego dnia ktoś przeżywa swój własny dramat, we własnym s e r c u.
mam też dość przeżywania tej całej żałoby na łamach internetu, pamiętać i szanować, nie znaczy wklejać czarne wstążeczki, albo świeczki.
***
uczymy się zapominać.