***Z perspektywy Patryka***
Kilka dni później wyszliśmy ze szpitala. Wszystko było już dobrze z nią fizycznie, ale Lena cały czas się obwiniała za ten wypadek i stratę dziecka. Do szpitala przyszedł parę razy mój tata i dzisiaj także miał przyjechać po nas. Moja matka próbowała jeszcze mówić mi, że jestem głupi, że jej wierze. Mówiła także, że to jest jakaś dziwką, którą tylko interesuję moja kasa. Parę razy się z nią pokłóciłem o to i teraz się do niej nie odzywam. W tej chwili do sali wszedł mój ojciec.
-Cześć dzieciaki. Gotowi do wyjścia..?
-Cześć tato. No tak, tylko spakujemy jeszcze parę rzeczy i możemy wychodzić.
-Dzień dobry panu.- powiedziałam ze smutkiem w głosie Lena. Mówiła tak odkąd dowiedziała się o stracie dziecka. Zamknęła się w sobie i nic prawie nie mówi. Patrzy się namiętnie w jeden punkt na ścianie i do nikogo się nie odzywa. Ja tylko koło niej siedzę i ją mocno przytulam. Nie mogę sobie wybaczyć, że tak jakby to przez moją matkę straciliśmy to maleństwo.
-Dobra kochanie. Idziemy po wypis- spojrzałem się na tatę- a ty tato jakbyś mógł to zanieść te rzeczy do samochodu.
-Dobra, to ja będę tam na Was czekał. - tata wziął torbę podręczną Leny i wyszedł z sali. Ja podszedłem do mojej ukochanej i ją mocno przytuliłem. Ona najmocniej jak umiałam wtuliła się we mnie. Byłem zadowolony, że mnie ze swojego życia nie odsunęła. Ja nie wiem jakbym sobie poradził, gdyby mnie teraz zostawiła. Ona jest dla mnie całym światem.
***Oczami Leny***
Nie mogę uwierzyć, że maleństwa nie ma już we mnie. To jest moja wina, to wszystko przeze mnie. Jakbym wtedy nie wybiegła z tego domu, maleńka by żyła. Nie mogę sobie z tym poradzić. Cały czas słyszę, że Patryk kłóci o mnie ze swoją mamą. Właśnie teraz pokazał jak bardzo mu na mnie zależy. Jestem mu za to wdzięczna, bo nie wiem co bym zrobiłam, jakbym straciła kolejną osobę, którą kocham nad życie. Właśnie wchodziliśmy do gabinetu i moje rozmyślenia musiałam zostawić na później.
-Dzień doby Leno. Jak się czujesz..?- usłyszałam takie pytanie po wejściu do gabinetu.
-Dzień doby panie doktorze. Ogólnie to dobrze. Mogę dostać już ten wypis, bo chciałabym jak najszybciej opuścić szpital.
-Tak oczywiście, tylko pamiętaj, że musisz się stawić na kontrolną wizytę za jakieś 2 tygodnie, bo musimy zobaczyć czy żebra się dobrze zrastają.
-Dobrze panie doktorze. Na pewno tutaj przyjedziemy, a teraz dziękuję za tak wspaniałą opiekę nad moją księżniczką.- spojrzałam na Patryka, który się tylko do mnie szeroko uśmiechnął i mocno przytulił. Uśmiechnęłam się nawet pod nosem. Po wyjściu z gabinetu czekali także na mnie mój tata wraz z babcią.
-I co kochanie. Jak się czujesz..?- powiedział ojciec i wtedy coś we mnie wybuchło.
-A jak mogę się czuć. Straciłam tą małą istotkę, którą nosiłam w sobie. Jestem beznadziejna.- po raz pierwszy się rozpłakałam. Od czasu, gdy się o tym dowiedziałam o śmierci tej istotki, to zamknęłam swoje uczucia w sobie i wg się nie odzywałam, prawie nic nie jadłam. Nie miałam ochoty na nic. Dobrze, że miałam takiego Patryka przy sobie. Zawsze mnie przytulił i starał pocieszyć. Wiem, że mu też jest ciężko.
No i jest kolejna część.... mam nadzieję, że Nas nie znawidziliście przez to, że tyle nie dodawaliśmy, ale nie miałyśmy kiedy...
czekamy na Wasze komentarze...;*