Ogarnęłam święta i przeprowadzkę.
Przeprowadzka zabrała mi cały ostatni tydzień, właściwie pozbawiając mnie siły na cokolwiek (nie miałam też netu)...
Miałam nadzieję, że pójdzie to w parze z jakąś utratą wagi, albo generalnie z ograniczeniem żarcia, no, ale... co spaliłam, to zeżarłam (ogólne wkurwienie wcale nie pomagało trzymać silnej woli).
Dzisiaj jednak oficjalnie zaczęłam nowe życie, wstałam, wypiłam kawę, nie zjadłam nic megakalorycznego... wypadałoby tylko jakieś ćwiczenia dołożyć (ale nie martwię się nadto, na wszystko przyjdzie pora)...
Nie mam wagi - i tu jest pies pogrzebany.
Jutro jadę sprzątać stare mieszkanie przed przekazaniem kluczy właścicielowi, no i zabiorę wagę - wreszcie.
Nie wydaje mi się, żebym zobaczyła na niej mniej niż 68 - raczej wszystko jest bez zmian - nieustanna huśtaweczka dobrych i średnich dni ostatnio była...
Tymczasem - jak by się tu POZBYĆ CELLULITU?
I generalnie - tłuszczu z ud?
Najchętniej bym nożem odkrawała... :/
Bilans:
- płatki nestle (kurde, słodzone!!!) z mlekiem - około 200 kcal
- sok Vega - 500 ml - 50 kcal
- 3 wiśnie w czekoladzie - 109 kcal
- 1 kabanos - 125 kcal
- ciastko z Marksa & Spencera - około 190 kcal
Ogółem: 694 - jest dobrze!
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30
dzień zielony - dobry
dzień żółty - mogłoby być lepiej
dzień czerwony - zawalony