No, nie jest dobrze.
67,8
Tak z dupy, bez powodu o te 100 g więcej.
Wczoraj wytrwałam i nie przekroczyłam 600. Ale opiłam się soku marchwiowego. Jak się do niego dossałam, to nie mogłam przestać :-/
Wczoraj przez prawie cały dzień sprzątałam, więc trochę też spaliłam. Boję się, że dzisiaj to nadrobię niestety, bo siedzę sama w domu, nic mi się nie chce, a mam do zrobienia pracę. No i jak się sfrustruję, to będę wpierdalać byle co, myśląc, że mi się trochę humor poprawi :-/
Dzisiaj zjadłam dwie Wasy z chudą krakowską drobiową. I niestety, garść płatków typu "Jaśki", bez mleka. Wstałam o 5.oo rano, a mamy dopiero 10.oo ... Muszę jakoś przeżyć do wieczora i nie dać za wygraną. Psychika mi trochę siada, ale to akurat od rzeczy niezwiązanych z odchudzaniem...
Jedna z Was pytała o mój wzrost- mam 165 cm. W butach na obcasie daję nawet radę.
Tylko, żeby móc chodzić w butach na obcasie, wpierw muszę schudnąć. Póki co, wyglądam jak wieprz na cienkich nóżkach w nich.
Szawuła tow, miłego tygodnia Wam wszystkim.
I na dodatek: chudego tygodnia!
P.S. Jak mi się nie chce pracować....