photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 13 LUTEGO 2011

Rock In Arena 2011

I ja tam byłem, miód i mleko piłem, czy coś w tym stylu. Nie ma co ukrywać że głownie szedłem na Acid Drinkers, ale Myslovitz, Strachy i Comę też bardzo lubię ;)

Zaczynali 30minutowym występem Neony. Muzyka w stylu Cool Kids Of Death, i to baaaaardzo, zarówno jeśli chodzi o teksty jak i o granie. Wokalista trochę się lansował, takie miałem wrażenie, "jaki to ja nie jestem zajebisty" itp, a basista podczas gry się rzucał na wszystkie strony jakby go ktoś prądem kopnął, jednak to wszystko z pewnością było spowodowane radością, że grają na scenie, w końcu sam coś o tym wiem i wiem że wtedy nie kontroluje się zbytnio tego co się robi :P

Po Neonach grali Happy Pills. Ominąłem sporą część koncertu zwiedzając w tym czasie 'namiot gastronomiczny' (w którym do żarcia nic nie było, ale do picia...owszem :P) z kilkoma osobami ;] gdy wróciliśmy to zagrali jeszcze ze 3 piosenki, podczas każdej można było słyszeć "wypierdalać", zresztą nie dziwię się, poziom muzyki równy zeru.

Skończyły się gówna, czas na coś porządnego - moje Kwasożłopy!

z Gochą, Bartkiem i Twardym wbiliśmy pod barierki, obok nas były jakieś gimnazjalistki które nie wiedziały za bardzo o co chodzi, a jak spostrzegły tłum brodatych, długowłosych, stukilowych mężczyzn to zrozumiały że tu chyba będzie metalowo :P Godzina 17 - pierwsze dźwięki muzyczki z Króla Lwa czyli już wiadomo że za jakieś 2 minuty za garami siądzie Ślimak, do Wioseł popędzi Jankiel z Popcornem, a chwilę po nich lider grupy - Titus (na zdjęciu ;) ). Przygrywka Ślimiego i intro z Balady...odpłynąłem od razu, tak samo jak w Eskulapie w listopadzie, kurcze szkoda że grają tylko intro z tej piosenki, mogliby jakiś sensowny tekścior napisać i grać to całe (w oryginale Ślimak gada sobie po francusku wierszyk o kurkach idących ulicą...). Przejście z Balady na Ring Of Fire, piekło na scenie i pod sceną, Gochy już nie widziałem, Twardy i Bartek już napierdalali łokciami, ja dostawałem po plecach, zeby po chwili się przyłączyc...achh, kocham to, ale drugiego dnia sobie zawsze powtarzam "nigdy więcej" :P Po Ring Of Fire tradycyjnie polecieli setlistą z trasy Fishdick2, zabrakło Rubber Hummer & Broken Head, Pump The Plastic Heart i Poplin Twist - szkoda dwóch ostatnich, a zwłaszcza PTPH, bo liczyłem że znowu wykrzyczę tą piosenkę razem z Titim :P no, ale odbiłem sobie "śpiewanie" na innych kawałkach, z każdego utworu co znałem tekst to śpiewałem, a wraz ze mną Titi i kilkanaście innych osób pod sceną :D Na The Joker i Swallow The Needle granymi przed bisami już czułem że tracę głos, dobiłem go jeszcze na bisach, czyli Pizza Driver <3 i Love Shack. Podczas Pizzy starałem się obserwować Jankiela jak to gra, żeby udoskonalić swój wykon gitarowy tej piosenki ;) Love Shack niestety z Anią Brachaczek na wokalu, a chciałem usłyszeć wersję Jankiela...Always Look On The Bright Side Of Life i wiadomo że koniec, nie wyjdą na scenę po raz trzeci ;P godzina grania, a mógłbym tak bez konca...

Po Acid 20 minut przerwy i zaczęli Myslovitz. Na Myslo z Krzychem i Alą, których zgubiłem przed Acidami, a odnalazłem po, oraz z Gosią poszliśmy na trybuny, żeby ochłonąć i w spokoju posłuchać. Na scenę wszedł Rojek i przez 15 minut grali jakieś coś bez słów, pełno gitarowych efektów, totalna psychodela podobno to normalne na ich koncertach. Skończyli popisywać się jak to potrafią jammować i zaczęli od Nocnym Pociągiem Aż Do Końca Świata, potem Blue Velvet...wszystkie piosenki poza jedną znałem, i to nawet z tekstami, co mnie zdziwiło, bo ostatni raz słuchałem ich nałogowo gdy wydali Hapinness Is Easy, czyli w 2006! Później pojedyncze utwory i to bardzo rzadko - ma się tą pamięć :D Ucieszyłem się gdy zagrali Zgon i Zwykły Dzień, bo te piosenki zawsze mi się podobały, poza tym Peggy Brown z dodatkowym tekstem i mocniejszym wokalem, Długość Dźwięku Samotności wyspiewana przez publikę (mniej więcej w połowie występu zeszliśmy z Goską z powrotem na płytę więc tez sobie pospiewaliśmy :P), Acidland, Mieć Czy Być, Z Twarzą Marylin Monroe, To Nie Był Film... o kilku zapomniałem z pewnością. Fajne granie na żywo, ale zdecydowanie słabo nagłośnione gitary, głównie przebijał się bas, perkusja i wokal, z gitar to tylko solówki w miarę słyszałem.

Myslovitz też godzinkę, czas na Strachy Na Lachy. Znowu zgubiłem gdzieś Krzycha z Alą, Bartek z Twardym siedzieli gdzies tam po drugiej stronie, wiec z Gochą usiedlismy mniej wiecej tam gdzie wcześniej na Myslovitz, żeby odpocząć na Strachach i dobić się w pogo na Comie, jednak gdy usłyszałem pierwsze dźwięki "Strachy Na Lachy" uznałem że muszę być jak najbliżej sceny gdy będą grali moje ulubione kawałki i poszedłem :D Grali niby walentynkowo, nie znam ich normalnego setu, więc nie mam porównania, ale m.in. Dzień Dobry Kocham Cię, Miłosna Kontrabanda, Raissa, Czarny Chleb Czarna Kawa, Nieuchwytni Buziakowcy, Twoje Oczy Lubią Mnie, doDekafonia, Ostatki, Żyję W Kraju, Radio Dalmacija i na bis Piła Tango. Znalazłem zajebisty i szybki sposób na dostanie się pod barierki :D pokazałem jakiemuś kolesiowi obok mnie że chcę iść na falę, czyli być niesionym na rękach, wziął mnie z jakimś kumplem i kimś tam, i tak powoli płynąłem w górę i w dół, najdłuzszy mój "surfing" w życiu, z dobre 1,5 minuty leciałem :P kilka osób uderzyłem w głowę, za co przepraszam, ale nie miałem na to żadnego wpływu, trzeba było być gotowym na odbieranie ludzi... :P będąc jakiś metr od barierek ochrona wyciągnęła po mnie ręce żeby odebrać, a ja pokazałem ludziom pode mną że mają mnie opuścić i wylądowałem w trzecim rzędzie naprzeciwko Grabaża :D Gdy kończyli grać Radio Dalmacija zacząłem się wycofywać żeby pójść po Gosię i coś zjeść, bo zgłodniałem :P

Ostatecznie po zapiekankę (nic innego sensownego nie było) poszedłem z Bartkiem i Twardym, którzy się odnaleźli :P i ta zapiekanka to był błąd...chwilę po spożyciu zaczęło mnie ściskać w brzuchu i Comę musiałem oglądać z trybun podczas gdy reszta ekipy się dobrze bawila...porobiłem trochę filmików, ale raczej są one do słuchania niż oglądania ;P

Coma zaczęła od Woli Istnienia, a potem m.in. Transfuzja, Świadkowie Schyłku Czasu Królestwa Wiecznych Chłopców, Trujące Rośliny, Nie Ma Joozka, System, nie jestem pewien czy Ostrość Na Nieskończoność, Tonacja, Spadam, Skaczemy, Czas Globalnej Niepogody, Pierwsze Wyjście Z Mroku, Święta, F.T.M.O. i na bis Cisza I Ogień. Bardzo przyjemnie się ich słuchało live, ale brzmiali "zbyt idealnie" równie dobrze mogę sobie z płyty puścić, Roguc starał się jak najbardziej śpiewać jak na płytach. Poza tym miotał się po scenie, brał statyw i z nim latał, o mało co nie uderzył swojego gitarzysty :P wpadł w trans ;) zdarzyło mu się zapomnieć gdzie gra koncert - "Wrocław jesteście?!(chwila przerwy)Łe kurwa, Poznań, przepraszam" a jakiś czas później "Kraków pokażcie jak się bawicie" :D dostał jakiś obrazek przedstawiający zespół chyba, bo skomentował "ten po środku podobny do mnie, to będzie nam ozdobą", dodatkowo dwa staniki do kolekcji :P

Generalnie spełniły się moje słowa, że to były 2 supporty po 30 minut, 3 supporty po godzinę i Coma jako "gwiazda" 1,5h :P

Dzięki mojej ekipie, czyli Gośce, Bartkowi, Twardemu i Krzychowi z Alą :) za rok to ja będę tam stał i grał wraz z zespołem, nawet może być te 30 minut, ale zobaczycie :D

Komentarze

~blackspine Titi! ;D
27/02/2011 17:01:52
~haniaaa Z każdą minutą wieczór coraz ciekawszy się stawał ! Oby za rok była powtórka :D a co do tych staników, to jeden był mój :) :)
16/02/2011 21:25:21
rudyanarchista333 Było Zajebiście !!!! ;D !!!
15/02/2011 13:00:27
~goska Było genialnie;D Z niecierpliwością czekam na kolejny wspólny koncert;D No i oczywiście na Twój występ z zespołem;)
A wiesz, że w ogóle tego nie zauważyłam, że Roguc miał takie problemy z ogarnięciem gdzie gra?;P Pewnie wtedy się za głośno wydzierałam xD
14/02/2011 15:04:15