photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 16 CZERWCA 2012

hiszpanski sklep z butami

Przestało działać motto mojej współlokatorki pt. "zawsze szukaj pozytywnych stron" i przewlekły stres w połączeniu z brakiem snu i zbyt dużą ilościa kafeiny w krwioobiegu wczoraj zsomatyzował jej się tak, że dostała gorączki i leżała w łózku płacząc z bólu. W końcu Erasmus to jedna wielka impreza na koszt UE, no nie?

C. ma taką teorię, że nasz uniwersytet subtelnie wybiera ofiary i wysyła je do Valladolid. Nie można wybrać byle kogo, więc kryterium jest następujące: ofiara musi byc zdolna do przetrwania. Miejsca trzeba jakoś zapełnić, bo w końcu nie wszyscy mogą pojechać sobie na Kanary czy do Bilbao, więc wybrańcom delikatnie się sugeruje, że najlepszą dla nich opcją jest Valladolid. Mi i C. tak właśnie zasugerowano gdy nie byłyśmy zdecydowane dokąd jechać.

 

Z punktu widzenia profesora który to zrobił wszystko jest okay, i ja rozumiem dlaczego; C i ja jak dzieje się coś złego to się stawiamy, mówimy wszystko otwarcie i negocjujemy rozwiązanie; kłótnia z profesorem zamienia się w anegdotkę do opowiadania przy piwie, rekordowe ilości nieprzespanych nocy świętuje się w piątki i odsypia w soboty, zmęczenie zamalowuje się makijażem który później zajebiście wychodzi na zdjęciach, a zrobienie niemożliwych do zrobienia prac napawa dumą i świadczy o naszych możliwościach.

 

Z mojego punktu widzenia wygląda to tak, że im więcej się staramy, tym bardziej obrywamy po dupie. Skoro wytworzyłyśmy sobie grubszą skórę, to można nas wrzucić w większe kolce bez żadnych konsekwencji. Oczywiście powiemy profesorowi, z całą naszą otwartością i asertywnością, że mamy pretensje, że nas okłamano i zmanipulowano, że domagamy się by przyszłym rocznikom już nie kłamano, że nasza wymiana była straszna, że uniwersytet to była ciągła walka, że wykładowcy byli z piekła rodem itd, ale na tym się zakończy cała sprawa. Na inne, troche mniej rozważne albo bardziej bezduszne uniwersytety wrócą studenci załamani, poniżeni i z roztrzaskanym ego i to jest prawdziwy dramat Erasmusa; jak ktoś nieśmiały kto się bał mówić po hiszpańsku usłyszał kilkukrotnie od profesora "słuchaj, mówisz chujowo, w ogóle nie wiem po co tu jesteś, tylko marnujesz swój czas i wszystkich innych wokół" to już mówić nie będzie, ani chujowo, ani w ogóle.