Ustawiłam sobie na tapecie cel, który mam zamiar osiągnąć razem z Krzywickim. Mianowicie... Czerwone Wierchy przez Ciemniak. Wszystko zależy od pogody i od tego czy w ogóle dam radę. Ale pójdę, wyjdę, dojdę jakby nawet to miało być ostatnie co mam zrobić w te wakacje. Marzenia trzeba spełniać, mimo wszystko, prawda?
Dylemat: wakacje czy zdrowie?
Niesprawiedliwość tego wszystkiego polega na tym, że jedni mówiąc, że nie mają pieniędzy jadą na dwa tygodnie na Sycylię całą rodziną a człowiek musi kalkulować skąd wziąć ten pieprzony tysiąc, żeby sobie ulżyć i pomóc. Tak żeby wilk był syty i owca cała.
Musiałam trochę ponarzekać.
Pomimo, że w pewnej kwesti mogłoby być lepiej to humor dzisiaj pozytywny. Nawet bardzo :)
Najbliższe perspektywy zapowiadają się pięknie! Ja zaczynam luzować i nie przejmować 'co by było gdyby', 'co będzie jak' bla bla.
Miej wyjebane a będzie ci dane! :D
I życie samo się ułoży, bez niepotrzebnego rozkładania go na czynniki pierwsze. Bo i tak niewiadomo co nas spotka. Ech.
Ludzie. Ludzie. Ludzie.
Jedni przychodzą na chwilę, intensywnie wykorzystują swój czas i potem odchodzą. Po prostu.
Drudzy przychodzą, nie odchodzą na zawsze, trwają w zawieszeniu by móc później wrócić.
Trzeci... są, są, wkurwiają, odwala im. Wyrzucasz z ich życia tak jakby ich nigdy nie było. Gorzej, jak przypominają o swoim istnieniu, wkurwiając jeszcze bardziej.
Czwarci... przychodzą, intensywnie wykorzystują swój czas i potem odchodzą, próbują wywalić cię z pamięci, tylko dlatego, bo coś poszło nie tak jakby oni chcieli. Wszystko co było ważne, przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Odkrywają, że ktoś inny jest ważniejszy... choć tak na prawdę łączy ich tylko garść tego, co było między wami.
i ci... że na dobrą sprawę nieważne kiedy się zaczęło albo początek wspominany jest z wielkim rozrzewnieniem z 'ojaaa ale to było dawno! a pamiętasz?'. Byli, są i będą. I nie odejdą. I ty też nie odejdziesz.
I to jest piękne :)