Ręce mi się trzęsą i ledwo trafiam w klawisze. Nie nie piłam, to tylko kolejny trening z panem A. Wszystko byłoby pięknie gdyby nie to, że znowu boli... Ale nie, nie będę narzekać.
Lekka huśtawka nastrojów.
Jest w tym prawda, że docenia się to co się miało w momencie gdy to się traci. Czasami potrzeba jednak przetrwać paskudny czas rozłąki, żeby wrociło do nas z podwójną siłą. Tak było z capoeira i tak jest z Nimi. Znów mam fazę, jest mi dobrze i mogę trwać w tym rozkosznym stanie. Czwartek był piękny, jest lepiej niż x czasu temu. Cenię ten luz, sympatię i przede wszystkim zaufanie. Po prostu cudownie. Z drugiej strony, dobrze, że nie tylko Oni są, bo wpadłabym w jakąś tęsknotę, obsesję czy inne paranoję. Dostałam dawkę szczęścia i to jest ok. Ale przecież są B., którzy już tutaj, niedługo. Są treningi. Są ludzie, których uwielbiam. Jest Napoleon Jarema, którego z każdym dniem kocham bardziej. Są lekcje włoskiego z niezastąpionym G.! Za kilka chwil przyjdzie wiosna. Wszystko idealnie się dopełni, takie moje osobiste puzzle szczęścia. W dalszej kolejności przyjdzie czas na koncert I., na dziwaaaki, góry. Tak wszystko, powolutku, ciesząc z się każdego kroku.
Będzie też uczelnia, w tym momencie chyba mój największy demotywator życiowy... Ale chyba właśnie mam na to siłę, żeby jakoś dawać radę z każdym dniem. W końcu są treningi, są ludzie...
O Lu słów kilka. Zdecydowanie miasto, które dażę szczególną sympatią. (Chodź tutaj przodują Kielce, póki co;))
Bardzo mi się podoba droga kolejowa i warto było wstać po 5, żeby oglądać śnieżno-słoneczny świat z perspektywy okna pociągu. Warto było w przyjechać do Lublina w ogóle! Myślę, że kolejna owocna integracja. Bo wcześniej jako tako nie było zbytnio okazji, żeby spędzić ze sobą tyle czasu... jakże pozytywnego!
Obserwacje psychologiczno-socjologiczne w lubelskim MPK. Żelki i rurki z kremem. Nasze alkoholowe niezdecydowanie. Bo rozmowy wszelakie! Szwędy. Bo zielono nam i dobry chillout nie jest zły. Że nie możemy sobie przypomnieć naszej złotej myśli o trawie i wiośnie. Odkrycie nowego smaku jakim jest GŻ na trawie żubrowej ze spritem. Lie to me. Pierwszy raz z sushi. I Czarna Owca. I jeszcze sto innych różnych. Trzy, cztery zawsze szczery! ;D
Esti dzięki za ten czas, bardzo, bardzo.
Akane też dzięki, za tych kilka chwil, następnym razem nadrobimy rozmowy :)
A jutro... 10h na uczelni i trening. Wstaje za jakieś 6 godzin. Damy radę!
pees. zdjęcie z telefonu bo jeszcze nie przerzuciłam aparatowych :)
Inni zdjęcia: Szczakowa Jaworzno suchy19062025.07.18 photographymagic... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24