Moje wycofanie emocjonalne zaczyna mnie przerażać.
A z drugiej strony...
Od około dwóch tygodni jestem tak całkowicie w swoim świecie, w którym mi dobrze.
Cieplej i bezpieczniej.
Nie mam ochoty na otwieranie się na 'nowych' ludzi. To może przynieść zamęt.
Wolę te znane niepokoje. Bardziej oswojone.
Trochę się boję, że ucieka mi przez palce cenny czas.
Że nie zdążę i wielkie plany zostaną tylko wielkimi planami małej dziewczynki.
Nie chcę tak.
Nie da się ciągnąć wszystkich srok za ogon.
Chyba i tak wyrabiam poza normę.
Chociaż wciąż czegoś brak.
Nieustannie.