"Nie chodzi o to, byśmy osiągnęli nasze najwyższe ideały, lecz o to, aby były one naprawdę wysokie." Robert Baden-Powell
Cztery lata to dosyć długo, prawda? Cztery lata. Czterdzieści osiem miesięcy. Dwieście dziewięć tygodni. Tysiąc czterysta sześćdziesiąt jeden dni. Trzydzieści pięć tysięcy sześćdziesiąt cztery godziny... Mniej-więcej. To długo. I niedługo zarazem. Bo czymże jest czterolecie w obliczu wizji nadchodzącego pięciolecia? No właśnie.
Tak czy siak - szybko minęło. Jak na cztery lata, rzecz jasna. Jak na dwadzieścia osiem większych wyjazdów.
Wiecie... Mam w nosie to, że mogłam po prostu napisać" "dziś mijają cztery lata od mojego pierwszego wyjazdu do Polewicza, yeah!". Cieszę się jak cholera z tej rocznicy.
A dziś tak nastrojwo, bo (żeby dobić symbolikę) jest Zlot. Pierwszy od trzech (!) lat. I mnie tam nie ma. "Och, ach, ech, Winiar". I tak wyszło, że w majowy weekend nie ma nawet z kim pogadać na gadu-gadu. Chociaż... Może i będzie, bo Winiar nawet nie wiedział kto jedzie. Wiedział jedynie o sobie, Karolku, Radziu, Mareczku i Monice. No i o tym, że ja nie jadę, co bardzo Go boli. Ha! Sam to przyznał! Przyznał, że bardzo! <chlipa>
A dwudziestego szóstego (albo dzwudziestego ósmego, zabijcie ale sobie nie przypomnę, a przepadło mi archiwm) do drugiego (tu jestem pewna) chłopaki jadą na InterCamp do Holandii. Nie powiem, zazdroszczę trochę, chociaż w Holandii byłam i mi się nie podobało. No ale będą tam razem, nie? I będą śpiewać "port Amsterdam"! <3 Powinni zaciągnąć jeszcze Szreka, on jest najlepszy w te klocki, co udowodnił na "Klepisku" <uhaha> No ale jest i pocieszenie. Wyślą mi pocztówkęęę! (o ile znajdą pocztę, ale mam nadzieję, że będą przynajmniej szukać).
A jeśli jesteśmy już w tematyce wyjazdowej, to napisała do mnie Debbie (Deb to instruktorka żeńskiej drżyny w Midlands. Drużyny, z którą siedziałąm kilka dni w Warszawie w roli tłumacza*) z pomysłem zorganizowania zlotu podropowego w lecie 2010. A mi się ten pomysł podoba, bo w sumie rozważałam już propozycję mojej obecności na ich obozie drużyniwym. Bo miłoby było się z nimi zobaczyć.
I w sumie tyle.
Nic mi się w życiu nie zmieniło od ostaniego wpisu (no może z wyjątkiem tego, że poszłam na trzy godziny do szkoły), nie podjęłam żadnej decyzji, z Żoną rozmawiałam tylko chwilkę i zakodowałam sobie w głowie, że Winiar jest oddzielną jednostką. I, że kiedy proszę w opisie, żeby nie pisał nikt poza Adventure i kilkoma innymi grupkami, to Winiar musi zostać wymieniony oddzielnie. Nie, żeby nie zasługiwał <Dagamara uśmiecha się pod nosem>.
Znów konstruktywnie jak cholera. Ale przynajmniej kreatywnie. A ja chyba się pokuszę o Advenczeropedię, bo się zamieszaie robi.
Jedno z ostatnich grupowych, ZHPowskich zdjęć, na którym jestem. Z obozu. A na zdjęciu podobóz R - Remember (Mareczek: A wiesz czemu remember? Dlatego, że jesteśmy najdalszym podobozem i żeby o nas nie zapomnieli. Jawna aluzja do andrzejkowego Horror xd ). I co z tego, że mam kilka fałniejszych zdjęć z tj seri? Z wyrokiem "entliczek-pentliczek" się nie dyskutuje. Zresztą, podoba mi się mina Anki. I pozy Mareczka, Niedźwiada i Winiarra. I starczy.
Powiedzmy: dedykejszyn for Kamil Be.
*Niech żyją litrówki! W pierwowzorze wyszło "łomacza" ! <uhaha>