Odłożyła rysunek Olyssesa do okładki. Zajmie się tą historią później, może gdzieś jeszcze ma pochowane rysunki z tych czasów. Wygrzebała z bezładnego stosu pergaminów inny rysunek. Tak, ta historia była bliższa jej sercu i nie tak odległa w czasie.
Wyjęła czysty arkusz i zasiadła do pisania.
Dir. Mimo, że nie miał później niewiele wspólnego z dalszymi zdarzeniami to właśnie on zapoczątkował całą historię. Niedoceniony przez Królową młodszy brat. Nie, wróć. Niedoceniony przez wszyskich prócz własnego brata. Wykradając święty amulet Królowej doprowadził do zniszczenia całego podziemnego królestwa. A wszystko z powodu zazdrości i rozgoryczenia.
Nie widziałam go na własne oczy. Szkic mniej więcej oddaje jak wyglądał, ale oparty jest jedynie na opisie z drugiej reki. Trubadur z którym rozmawiałam miał szczęście spotkać jego brata i dowiedzieć się naprawdę bardzo dużo na temat zajść pod Najwyższą Górą i nie tylko.
Pokręciła głową z uśmiechem. Dobrze pamiętała tego młodzieńca. Szczupły, niewiele wyższy od niej, długie blond włosy i niesamowicie niebieskie oczy. Blizna na jego policzku i torsie była skutkiem tych zdarzeń. Jak się domyśliła zawdzięcza kilku osobom życie. Ciężki dług jak na zwykłego człowieka.
Znam losy Dira. Zginał z ręki Feliasa Bratobójcy, kolejnego ciekawego indywiduum, z którym niestety miałam przyjemność się spotkać. Krótko, ale starczy na całe życie. Nikt nie zapomni tego zimnego bezwzględnego spojrzenia szarostalowych oczu. I tego wiecznie goszczącego uśmieszku, w którym dało się wyczytać pełną pogardę do wszelkiego życia. Nie jest to najprzyjemniesza rzecz do zobaczenia tuż przed śmiercią. W każdym razie ja tak sądzę.
Nazywał mnie 'wiedźmą', ja jego 'mordercą', więc ogólnie nasze stosunki były bardzo ciepłe.
Zaśmiała sie pod nosem pisząc te słowa.
Ale to nie o nim tutaj piszę.
Dir zrobił naprawdę okropną rzecz narażając wielomilionowe społeczeństwo na zagładę, może spotkała go zasłużona kara, a może to nie jego powinno się ukarać. Kto wie? Pewnie teraz, snując się po Jaskini Dusz żałuje swoich czynów, ale nikomu nie zdradzi co nim powodowało.
Zamyśliła się wpatrzona w rysunek. Na szyi Dira widać było amulet... Serce. Najważniejsza część w podziemnym królestwie. Bez której wszystko się zawaliło. Wszystko.
Królestwo Ganoru nie zostało nigdy odbudowane. Wszelka wiedza skupiona w Bibliotekach przepadła. Wszelka wiara w bogów tego miejsca wymarła. Nic już nie pomoże w odzyskaniu dawnej świetności.
Zmarszczyła brwi. No tak, jakże mogła zapomnieć od wyjaśnień! Przecież ten elf ma cztery ręce.
Dir był Aniksem. Jak wszyscy mieszkańcy Ganoru. Z wyglądu elf o czterech ramionach. NIc nadzwyczajnego. Tylko, że wszyscy się ich bali. Niedługo po zbudowaniu pierwszych komnat pod ziemią odcięli się od świata słonecznego i ich postacie obrosły w legendę. Niezbyt przyjemną legendę o krwiożerczych potworach lubujących się w mięsie stworzeń z powierzchni. Jednakże parwda jest taka, że
Przerwała. Marszcząc nos z niezadowolenia przeczytała cały tekst. Westchnęła zrezygnowana.
-To bez sensu.- spuściła głowę i palnęła się popisanym arkuszem pergaminu w czoło zostawiając atramentowe ślady.
Potargała szybkim ruchem pergamin na pół i znów na pół. Postrzępione kawałki wszuciła do paleniska i wpatrywała się w ogień błyszczącymi oczyma. Popchnęła jeden kawałek, który nie zajął się ogniem w stronę rozżażonych szczap suchego drewna.
-Może lepiej poczekać aż ten tchórzliwy trubadur sam spisze tą historię.