Na wschód od Płytkich Bagien całkiem dobra droga odchodząca od Łuku. Jest szeroka, wiedzie przez piękny zielony las, jak idealnie prosta wstążka z piasku i drobnych kamieni. Jest to najkrótsza droga z Jasnego Źródła i Dwóch Jezior do Łuku, nie wije się niepotrzebnie między pobliskimi wzgórzami, ani nie skacze przez liczne rwące potoki. Zawsze jest przejezdna, nie imają się jej ani wielkie śnieżyce, ani powodzie, trwa niczym narysowana patykiem bruzda przez środek lasu.
Ale nikt nią nie podróżuje.
Prawie.
Kobieta poprawiła ciemną znoszoną chustę na ramionach, gdy znów zadął wilgotny wiatr zwiastując zbliżającą się wiosenną burzę. Powietrze miało właśnie taki ciepły, metaliczny posmak, a kłębiące się na niebie bure chmury upewniały w tych przewidywaniach. Dłonią co rusz zgarniając z twarzy fruwające złośliwie kosmki włosów, szła prosto przed siebie, tak jak ją prowadziła doskonała droga, wracając z trzydniowej wizyty w małej wiosce koło Dwóch Jezior. Ciężka torba podzwaniała cicho obijając się o jej udo w rytm spokojnych, ale pewnych siebie kroków, a spódnica, sięgająca niemalże do ziemi, owijała się wokół nóg szarpana przez coraz gwałtowniejsze podmuchy. Od ziemi oderwało się parę pozostałych po jesieni brzydkich liści i przefrunęło jej tuż przed stopami.
Na skraju lasu, dosłownie parę kroków od drogi, pojawiło się coś dziwnego. A dokładniej ktoś. Biel szat spływających miękkimi kaskadami po zgrabnym ciele kobiety kontrastowała z brudnym kolorem ściółki i ciemnobrązową korą drzew. Sprawiała wrażenie niezamalowanej plamy na śnieżnobiałym płótnie i wgryzała się w oczy tym rażącym niedopasowaniem. Idealnie czysta szata współgrała z nienaganną fryzurą ułożoną z kruczoczarnych włosów sprawiających wrażenie niezwykle ciężkich i lekkich zarazem, upstrzonych srebrnymi ozdobami. Twarz kobiety wyglądała niczym rzeźba w najlepszym marmurze idealny, zgrabny nos na środku, wysokie kości policzkowe po jego bokach, poniżej delikatne usta, których pozazdrościłaby każda bogini. Wzrok jej dużych, lśniących piękną czernią oczu podążał za sylwetką idącą drogą.
Mimo silnego wiatru wyginającego czubki drzew i zrzucającego na ziemię ułamane gałązki, postać kobiety w bieli była zupełnie nieruchoma. Nawet najmniejsza fałdka szaty nie dawała się ruszyć narowistemu żywiołowi, jedynie para perłowych kolczyków zakołysała się delikatnie, gdy piękna głowa obróciła się w miarę kroków osoby zmierzającej przez las.
W końcu na czerwonych ustach o idealnym kształcie pojawił się cień uśmiechu pełnego satysfakcji, a dama w białej szacie w mgnieniu oka zjawiła się na drodze przed wędrującą kobietą. Rozłożyła smukłe ramiona w jakby zapraszającym geście uśmiechając się przy tym ciepło. Aksamitny głos popłynął z jej ust, niezakłócony szumem wiatru czy trzaskiem pękających gałęzi:
-Ach, witaj wędrowcze. Cóż cię sprowadza w te strony?
Krocząca uparcie przed siebie kobieta w pierwszej chwili po prostu nie zauważyła tej rysy w krajobrazie, jaką była przedziwna istota i omal na nią nie wpadła, wpatrzona w ziemię przed swoimi stopami. Głos wyrwał ją z zamyślenia, więc zatrzymała się tuż przed nią unosząc głowę nieśpiesznie, wiatr targnął jej włosami zasłaniając część twarzy. Jako, że smukła istota była wyższa od niej, musiała zadzierać nieco głowę by spojrzeć w czarne oczy. Trwały tak wbijając w siebie spojrzenia. Jedna z nich zupełnie nieruchoma uśmiechała się coraz szerzej ukazując rząd równych, niepokojąco białych zębów, druga - szarpana przez wiatr, nie zmieniła wyrazu twarzy.
-A teraz, moja droga, pójdziesz ze mną - w pięknych oczach zalśniło coś okrutnego znikając jednak szybko zastąpione ciepłym spojrzeniem, gdy wyciągnęła dłoń w stronę kobiety. Ta, po kolejnej chwili bezruchu, westchnęła ledwie dosłyszalnie w otaczających je warunkach i wyminęła białą zjawę szturchając ją lekko ramieniem.
-Nie mam czasu - rzuciła na odchodne, torba znów zaczęła obijać się o jej nogę w stałym rytmie.
Dama w bieli, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało, otworzyła usta szeroko i odwróciła się pośpiesznie z tym właśnie wyrazem oburzenia na twarzy. Szaty zafalowały krótko i opadły bez ruchu na swoje stałe, idealne miejsca.
-Czekaj! - zawołała śpiewnym głosem za oddalającą się osobą przywołując znów uśmiech.
Kobieta zatrzymała się w pół kroku i obróciła się do niej równocześnie zgarniając włosy zasłaniające jej twarz. We wzroku, którym zmierzyła damę, widać było zniecierpliwienie i zapowiedź irytacji.
-Ty! - biała zjawa wykrzywiła usta w grymasie nienawiści, co tylko dodało jej uroku, a biały palec kończący się idealnym paznokciem wycelował w pierś kobiety. - To ty!
W odpowiedzi otrzymała lekceważące wzruszenie ramionami i dwa słowa porwane przez wiatr, które można było odczytać z ruchu warg jako Tak, ja. Krzyk wściekłości, rezygnacji i rozpaczy wyrwał się ze zgrabnej piersi kobiety w bieli i niósł się długo po lesie w swej bezradnej furii. Tak długo, aż kobieta nie zeszła z drogi skręcając na wąski trakt prowadzący do Łuku. Wtedy ucichł tak nagle, jak się zaczął.
Ale nikt tego nie słyszał, bo nikt nie podróżuje tą drogą.
Prawie.
Inni zdjęcia: .. fuckit2296** szarooka9325Nic chasienkaUrlop szarooka9325:) dorcia2700Feelings pamietnikpotwora1519 akcentovaSoczki i piwko. ezekh114:) tezawszezle;) virgo123