photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 13 KWIETNIA 2010

"Nie jestem pewna, czy dobrze zrobiłam pozwalając temu listowi czekać. Zwykle sprawa związana z uporczywym duchem rozwiązywała się, gdy tylko list opuszczał dręczone niematerialnym bytem miejsce.
Pismo młynarza z mieściny oddalonej o kilka mil od Łukowa było okropnie nieczytelne. Po części pewnie przez drżącą rękę usiłującą zostawić ślad na pergaminie, ale po części dlatego, że mężczyzna najzwyczajniej w świecie nie umiał zbyt dobrze pisać. Gdy w końcu uporałam się z jego 'dóhami' czy 'siafami' list wylądował w szufladzie małej szafki razem z pozostałymi, którymi nie miałam zamiaru się w ogóle zajmować. W końcu, czemu mam sobie zawracać głowę? Duch pewnie szybko doszedł do wniosku, że może potrzaskać krzesłami gdzieś indziej. Najlepiej w sąsiednim hrabstwie.
Dlatego dziwiłam się niezmiernie za każdym razem, gdy młynarz uporczywie słał list za listem, wciąż domagając się przegonienia ducha. W końcu, kiedy inne sprawy zagoniły mnie w okolicę tej mieściny, postanowiłam to sprawdzić. Młyn mieścił się na uboczu, wąska dróżka prowadziła wzdłuż lichego lasku na wzgórze, na którym go postawiono. W oddali wyglądał jak garbata starucha wychylająca się spomiędzy rzadko stojących brzóz. Ogromne skrzydła obracały się powoli skrzypiąc.
Młynarz musiał mnie wyczekiwać, bo zjawił się w drzwiach w momencie, gdy mijałam szczerbaty płot. Po krótkiej rozmowie z jąkającym się mężczyzną skierowana zostałam za młyn, między rzadkie drzewa. Oczywiście... młynarz wyparował zaraz po tym, jak skierowałam wzrok na miejsce, które wskazał tłustym paluchem. Pewnie właśnie w tamtej chwili ryglował drzwi, jakby coś to faktycznie dawało.
Przyznać muszę, iż rozglądałam się po okolicy długą chwilę i zaczynałam mieć już wrażenie, że młynarzowi coś się ubzdurało, a duch (jeśli w ogóle jakikolwiek istniał) zniknął dawno temu, w okolicy pierwszego listu. Uznałam, że rozejrzę się po raz ostatni, by mieć poczucie porządnie wykonanej roboty i pójdę sobie, gdy mój wzrok napotkał na coś czego wcześniej nie zauważyłam. Ktoś siedział na gałązce brzozy i beztrosko wymachiwał bosymi stopami, przyglądając mi się najwyraźniej od jakiegoś czasu.
Zaklęłam pod nosem. Nie miałam ochoty zastanawiać się, czy to natłok obowiązków, czy wiek stępiły mi zmysły tak, że nie mogłam jej zauważyć od razu. Przeszłam bez zbędnych wstępów do właściwych pytań oczekując właściwych odpowiedzi.
-To ciebie uważa za ducha? - podeszłam bliżej drzewa zadzierając głowę, by dokładniej spojrzeć na półprzeźroczystą istotę.
-A tak. - dziewczę pokiwało radośnie głową, włosy z niejakim opóźnieniem uniosły się w powietrzu i opadły powoli. Nie zdążyłam nawet otworzyć ust by zadać kolejne pytanie, uniosła się lekko na nogi, stając na cienkiej gałązce na palcach i spłynęła na ziemię owijając się po drodze o pień drzewa. Wychyliła się zza białej kory spoglądając na mnie nieśmiało.
-Straszysz go, kazał mi cię wygonić. - rzuciłam nie zrażona jej zachowaniem. Nie spodziewałam się spędzić tyle czasu na poszukiwaniu i rozmowie z dzieckiem wiatru, a miałam jeszcze sporo do załatwienia przez zmrokiem.
-On wie... że jak mnie wygonisz... to wiatrak przestanie się... kręcić? - wypowiadając te słowa zrobiła całą serię zbędnych moim zdaniem ruchów, to wyglądając z drugiej strony drzewa, to okręcając się wokół własnej osi nie zostawiając nawet śladu na ziemi. Długie, bezładnie splecione w warkocze włosy próbowały ją bezskutecznie dogonić.
-Nie ma pojęcia, obchodzi go tylko to, że tu straszy. Powodem jesteś ty, mała. Jak ja cię nie przegonię to znów będzie do mnie wypisywał i spokoju nie będę miała. A jak rozpowie w wiosce& -machnęłam ręką nie dokańczając. Dzieci wiatru mimo swojego wyglądu nie były takie głupiutkie.
Dziewczę chwilę przetrawiało moje słowa i w końcu przyskoczyło do mnie w mgnieniu oka.
-A ty mu powiedz... że mnie nie ma... Będę cicho... Przestanę się śmiać. - zimne w dotyku włosy wypadające jej z luźnej fryzury omiotły moją twarz.
-A jak znów się zaśmiejesz to do kogo napisze...? -wskazałam palcem na siebie mierząc porywcze dziecko wiatru wzrokiem. Ta odsunęła się ode mnie, fukając z oburzenia i zawodu, wskakując tym samym spowrotem na gałąź. Zadarła zgrabny nosek równocześnie krzyżując ramiona na piersi, nogi znów zaczęły wymachiwać w powietrzu poruszając pobliskimi liśćmi.
-Nie dajesz mi wyboru, mała... -westchnęłam, nie będę ukrywać, że miałam nadzieję na szybkie i przede wszystkim pokojowe rozwiązanie sprawy, ale skoro była taka uparta...
Zrzuciłam z ramienia torbę i po krótkim w niej szperaniu wyjęłam małą sakiewkę z białymi perłami umocowanymi do złoconego sznurka. Rozwiązałam ją ostrożnie i otwarłam kierując jej otwór w stronę obrażonego dziewczęcia.
Z głośnym protestującym piskiem dziecko wiatru zostało wessane przez sakiewkę. Sznureczki same z siebie napięły się i zawiązały, a małe perełki zmieniły kolor na zielony stukając o siebie cichutko.
Młynarz widząc mnie w oknie idącą znów ścieżka wzdłuż lasu nie odważył się wyjść i podziękować, ale byłam pewna, że następnego dnia będzie o tym wiedziało pół mieściny, mieszczącej się w końcu tak blisko Łukowa.
"

Cicho trzasnęła skórzana okładka, a powiew powietrza tym wywołany przesunął po stole dwa zapisane równym pismem pergaminy. Na palenisku dogasał żar, w niemalże pustym garnku cicho bulgotała resztka zupy. Brunatny cień przesunął się po ścianie ginąc na moment w szparze między deską a kocem. Czarownica zarzuciła na ramiona rudej jak marchew dziewczynki przetartą na łokciach kurtę i owinęła jej szyję powyciąganym szalikiem koloru starej trawy.
Wyprostowała się i wyciągnęła rękę do Mallory. Ta posłusznie  ujęła jej dłoń brudnymi paluszkami i obie wyszły z chaty. Za oknem świtało.

Komentarze

~marilla Jeszcze nie wiem, o której,ale jak będę wiedziała,to dam znać;)
16/04/2010 8:55:22
~mittwoch coraz lepiej piszesz :-) naprawdę :-)
14/04/2010 9:31:35

Informacje o czerwonasowa


Inni zdjęcia: ** szarooka9325Nic chasienkaUrlop szarooka9325:) dorcia2700Feelings pamietnikpotwora1519 akcentovaSoczki i piwko. ezekh114:) tezawszezle;) virgo123Komnata grobowa bluebird11