Klapnęła ociężale na podłogę z nowym arkuszem pergaminu w ręce i piórem w zębach. Rzuciła okiem w stronę starego rysunku leżącego obok niej na podłodze.
-Jakim cudem się zachował - mruknęła do siebie i wypluła pióro do ręki. Zanim zabrała się do pisania zamyśłiła się na dłuższą chwilę przypominając sobie szczegóły tamtej historii.
To zdarzyło się dość dawno temu. Bogaty król świętował wraz z całym państwem trzecie urodziny swojej córki. Z tej okazji do zamku zawitało wiele znamienitych gości. Byli delegaci z potężnych sąsiednich państw, głowy najważniejszych rodów w kraju, a także niezwykli kupcy z dalekich stron, i oczywiście ja. Wszyscy przynosili podarunki dla młodej królewny. Każdy z nich inny i najbardziej zaskakujący. Nakręcane złote ptaki ze wschodu, nezwykłe lalki ze szkła z zachodu, najpiękniejsze hafty i stroje z północy oraz góry klejnotów z południa. Jednak mała królewna mając trzy lata nie interesowała się kosztownościami opiętrzącymi sięu stóp jej kołyski. Z całą uwagą zajmowała się małą grzechotką którą dostała od swojej niani.
Gdy już wydawało się że wszystkie podarki zostały wręczone w progu wielkiej sali stanął kupiec ciągnący za sobą wielki pakunek na kołach. Z tego co pamiętam miał na imę Cyryl. Kupiec ten był ubrany zupełnie inaczej niż jakikolwiek gość króla. Szaty jego były ozdobione złotem i czerwienią ale wytarte i potargane w niektórych miejscach. Płaszcz mienił się wieloma kolorami, ale był zwęglony na końcach. Turban na głowie był brudny a pióro wieńczącę tą całą plątaninę jedwabiu na jego głowie złamane w połowie i zwisało smętnie kiwając się przy każdym jego kroku. Ciężko sapiąc szarpał linę i przeciągał wózek wraz z zawartością w stronę tronów i kołyski brudząc jasnozłoty dywan kołami.
Gdy był w połowie drogi rozległ się głos króla.
-Czego chcesz podróżniku? Nie widzisz że wpraszasz się na bardzo ważne przyjęcie?
Kupiec zatrzymał się. Nie zważając na pełne niechęci i pogardy spojrzenia tłumu gości odparł cichym głosem.
-Słyszałem że królewna ma trzecie urodziny. I każdy, królu, jest zaproszony.
Po tych słowach znów zaczął ciągnąć swój wóz robiąc się czerwony na tarzy z wysiłku. Lina ślizgała się w jego spoconych dłoniach, widać było że wózek przesuwa sią coraz wolniej. Po długich chwilach gdy słychać było jedynie jego sapanie i szkrzypienie kółek stanął w końcu przy schodach pod tronem i ukłonił się.
-Jak każdy gość przynoszę również prezent dla królewny, ale przed jego prezentacją potrzebuję jednej rzeczy.
Król zdumiony uniósł brwi mierząc go od stóp do głowy.Podszedł do niego powoli zerkajc z nieopokojem na wielki pakunek za nim.
-Jakiej to rzeczy podrzebujesz dziwny człowieku?
-Nic trudnego i drogiego. Jeden włos małej królewny.- jednym zwinnym ruchem wyjął zza pazuchy złote norzyce i wręczył je królowi.
Ten ze zdumieniem przyglądał się nożycom. Po krótkim namyśle skinął głową, a niania pilnująca cały czas małej w kołysce wzięła norzyce z jego ręki i ścieła jeden złoty włos z główki królewny.
-Tak, taki w zupełności wystarczy- przydakną z satysfakcja kupiec i ujął w dwa palce złoty włos. Podszedł do pakunku i zaczął odwiązywać liny trzymające go na miejscu. Jednym szybkim ruchem zdarł materiał, pod którym ukryty był wielki konstrukt. Kształtem przypominał człowieka ale był od niego dwa razy większy. Nosił na sobie zbroję ze stali, na jej wypolerowanej powierzchni odbiła się twarz kupca gdy majstrował coś przy nim. Nagle coś szczęknęło z wnętrza konstrukta ii jego oczy rozjarzyły się na zielono.
Wszyscy wpatrywali się ze zdumieniem w podarunek.
-Królu, ofiaruję twojej córce tego oto golema. - ukłonił się nisko.
Król podszedł do niego i zapukał w zbroję.
-Twarda stal- mruknął z uznaniem. - Ale... co on własciwie robi?
-Broni. Jest obrońcą, królu. Lepszego straznika nie znajdziesz.Nie śpi, nie je, nie da się go przekupić.
-A czy on nie jest czasem... niebezpieczny? - wskazał na kolce wystające ze zbroi.
-W żadnym wypadku! Jest w pełni bezpieczny, daję za to swoją głowę.
Wszyscy byli tak zafascynowani oglądaniem niezwykłego konstrukta że nie zauważyli iż królewnie znudziło się siedzenie w kołysce. Wymknęła się z niej upadając na miękkie suknie i ześlizgując się po kosztownościach podreptała chwiejnym jeszcze krokiem w stronę najbliższych schodów.