Dzisiaj sobie byłam w szkole, co mam w zwyczaju robić w poniedziałki, wtorki, środy, czwartki i piątki.
Dzień nie był zbyt wymagający, pomijając pierwszą lekcje i 4+ z odpowiedzi, z czego nie jestem zadowolona, jak i z tego, że kartkówka z angielskiego mi nie poszła i kolejnej 100 procentowej 5 nie będzie tym razem.
Dzień zakończyłam etykami, na której dowiedziałam się przez przypadek, że potrzebuję wsparcia medycznego, które z kolei z mojego punktu widzenia są zbędne. 63 punkty.
Przez ostatnie kilka dni mój mózg się nieco ożywił, co niekoniecznie oznacza, że również się to uzewnętrzniło. Powoli, małymi krokami w miarę swoich możliwości, na ile moje blokady mi pozwolą, przestanę kopać pod sobą coraz to większy dół emocjonalny, co do czego mam wątpliwości, ale zawsze warto w to wierzyć. Chciałabym nie mieć tych swoich barier.
Może wtedy stałabym się wartościowym człowiekiem.
Ta chwila kiedy uświadamiam sobie, że presja w domu jest gorsza do zniesienia, niż presja w szkole.
Co ćwiczyć?
Co zrobić żeby stawy nie chciały mieć raka?