Wszystko się posypało. Mam mętlik w głowie od natłoku wydarzeń.
Suszy mnie jakbym miała kaca giganta, chociaż nie mam, bo moja wątroba jest ciotą i ma dość.
Mój typowy dzień wygląda teraz uroczo. Pobudka o siódmej trzydzieści - leki, później nie mogę zasnąć więc czytam, piszę albo rysuję, dalej prąd na kolanka przez godzinę, w ciągu tego nie można się zbytnio na czymkolwiek skupić więc po prostu leżę, albo siedzę w internecie, następnie żele przeciwbólowe. Dalej kolejna porcja leków, przerwa, chodzenie w stabilizatorach, obiad, leki, prąd, przerwa, ostatnie leki o 11, idę spać.
Nie wiem jak ja mam chodzić do szkoły. A na wf tłumaczyć się z tego że bolą mnie kolana - idealnie.
Jestem zmęczona, co tu dużo mówić...