photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 24 LIPCA 2015

Przychodzi taki dzień w którym mam ochotę zacząć pisać i nigdy nie przestawać. Jednak w mojej głowie jest zbyt wiele i jednocześnie zbyt mało pomysłów, żeby sklecić to w coś ogarniętego. Moja prokrastynacja sięga zenitu, czyli dużo się nie zmieniło w tym względzie od ostatniego czasu.

 

Ostatnią rzeczą o której wspominałam było moje zdrowie. Właściwie chorowałam wtedy bardzo długo, łącznie nie było mnie w szkole przez miesiąc z jedną lub dwoma krótkimi przerwami. Dosłownie nic nie robiłam przez ten czas co było związane ze szkołą... czy w ogóle czymkolwiek. Wtedy tak jakby umarłam w środku. Nie mogłam już ćwiczyć tyle ile chciałam, bo w ogóle nie mogłam. Właściwie to nawet nie mogłam chodzić tak żeby mnie nie bolało. Nawet się wcześniej nie zastanawiałam nad faktem że żeczywiście można poważnie przeziębić stawy. Później byłam u ortopedy, nawet 2 razy w przeciągu tych wszystkich miesięcy. Chondromalacja i siema, dwukrotne leczenie się nie powiodło, więc będę musiała mieć chyba zastrzyki w kolana, tego jeszcze nie wiem bo kolejna wizyta u ortopedy dopiero za kilka dni, a ja jeszcze będę się domagać o prześwietlenie żeby oszacować zniszczenia w stawie jakie sobie zrobiłam przez prawie rok. Moja przygoda z lekarzami jednak tak szybko się nie skończy ponieważ mam podejrzenie niedoczynności tarczycy. Nie ma to jak być młodym, zdrowym i pełnym życia, prawda? Naprawdę dużo o tym wiem...

 

Przez długą nieobecność właściwie na samym początku roku szkolnego oraz oczywiście wykształcone we mnie lenistwo dało się we znaki przez całą trzecią klasę. Zawalałam dosłownie wszystkie terminy i cokolwiek było do zrobienia, finalizowałam w ostatniej chwili... Na polibudzie chyba niestety nie będzie tak dobrze... Na szczęście mam wtyki które pomogą mi ogarnąć materiał, przynajmniej taką mam nadzieję. Będzie trochę zabawy.

 

Kursu z angielskiego nie ukończyłam nawet ćwierć i chyba będę musiała się ubiegać o przedłużenie... Jak widać zmarnowałam mnóstwo czasu.

 

Mimo tego, że rozszeżenia nie poszły mi zbyt dobrze to na szczęście wszystko liczyło mi się na studia. No i zdałam polski.

O dziwo rodzice byli dumni że zdałam, oraz że dostałam się na studia w pierwszym terminie. W sumie nic wielkiego, ale wreszcie przestałam postrzegać ich jako - niemalże - tyranów.

 

Ostatnio byłam na obozie karate przez dwa tygodnie. Ćwiczyłam regularnie na treningach, opuściłam tylko jedną poranną zaprawkę. Jestem z siebie dumna że tyle wytrwałam, mimo że już na początku drugiego tygodnia nie tylko kolana, ale i inne stawy zaczęły dawać się we znaki. Lioton 1000 + Olfen dały jakoś radę z bólem. 

 

Sam obóz był niesamowity. Ośrodek położony w moim ulubionym miejscu na ziemi, trzy wielkie jeziora, piękne widoki i atmosfera której nic mi nie zastąpi. Grupę z którą pojechałam znałam w większości co mi bardzo odpowiadało. Poznałam też dwie nowe dziewczyny z którymi byłam w pokoju. Polubiłyśmy się w oka mgnieniu, wydaje mi się że mamy trochę podobne charaktery, do tego wszystkie bez problemu mogłyśmy łamać polski z angielskim jak brakowało nam słów. Stale utrzymuję z nimi kontakt, za niecałe dziesięć godzin się spotkamy, już się nie mogę doczekać. Razem z dziewczynami i resztą grupy stworzyliśmy naprawdę zgraną paczkę. Wiecznie z czegoś się śmialiśmy, nie było dnia bez jakiegoś przypału, nawet kiedy byliśmy wykończeni treningami, upałem, czy długimi wędrówkami do sklepów.

Dwa razy jedliśmy kebaby, kiedy obiad nie wystarczał. Wiadomo, sportowcy. Sprawdzona miejscówka jak z resztą wszystko inne, wiele razy byłam w tym mieście. Raz poszliśmy tam kiedy mieliśmy czas wolny. Super sprawa bo ktoś zamówił pięć i ich nie odebrał, a los chciał że byliśmy paczką na miejscu i nam oddali żeby się nie marnowało. Tylko nam się to mogło przytafić... Kolejnym razem zamawialiśmy do ośrodka, smakowało jeszcze lepiej bo nie trzeba było robić 3 kilometrowej wycieczki na drugi koniec miasta. 

Codziennie coś się działo. Poza poranną zaprawką i pośniadaniowym treningu co było podstawą, chodziliśmy na basen, opłynęliśmy kajakami dwa jeziora - bo na trzecie trudno było się dostać, raz nawet byliśmy na plaży bo pogoda była chwiejna i ciągle na przemian świeciło słońce i padało. Ognisko jak zawsze musiało być, nawet dwa razy, dyskoteka dla całego ośrodka też była z 3 razy, chociaż ja byłam tylko na jednej - nie miałam tyle siły co rozbrykane dzieci z niewyczerpalnymni złożami energii. Późnymi wieczorami nasza paczka grała w makao, co śmieszne nie graliśmy w nic innego przez całe 2 tygodnie. Jakoś się nam nie znudziło. 

Jakby tego było mało przez cały nasz pobyt chłopaki z pokoju obok puszczali z głośnika dużo muzyki, początkowo mnie to bardzo denerwowało, że nie ma spokoju, ale w końcu piosenki bracia Figo Fagot tak wryły mi się w psychikę, że w pewnym momencie zaczęłam je nucić pod prysznicem.

Dużo muzyki słuchałyśmy równiesz z naszych telefonów i okazało się że mamy podobny gust muzyczny, przez co w kółko leciały płyty Lorde i Arctic Monkeys, czy kilka osobnych aktualnie popularnych kawałków. Albo oglądałyśmy Jimmy'iego Fallona na YouTubie. Ewentualnie grałam na gitarze i śpiewałam, a dziewczyny zasypiały przy moich chilloutowych nutkach.

W połowie drugiego tygodnia zaczęłyśmy wychodzić z dziewczynami na pomost przy ośrodku, nawet raz zasnęłyśmy na jakieś pół godziny wygrzewając się w wieczornym słońcu.

Dwa tygodnie minęły jak jeden dzień i było nam wszystkim trochę szkoda, że to już ostatnie dni.

 

W sobotę, czyli właściwie jutro, idziemy na kręgle całą paczką i już nie mogę się doczekać.

 

Nawet żądnych romansów nie było w tym czasie... NONE.

 

No i jeszcze jak miałam dużo czasu to mogłam sobie trochę pooglądać. Polecam How To Get Away With Murder i Suits który właśnie zaczęłam. Jak ktoś lubi mindfuckowe bajki to jeszcze polecam Adventure Time oraz Bravest Warriors tej samej wytwórni, tylko to można spokojnie oglądać na YT bo tylko tam jest publikowane. Obydwie kreskówki oraz HTGAWM obejrzałam całe jak na razie i aktualnie czekam na kolejne sezony bo wszystkie są już w drodze.

 

Właśnie się zorientowałam, że DZISIAJ Papierowe Miasta WCHODZĄ DO KIN! Będę musiała się wybrać w najbliższym czasie <3 John Green for the win! ale mi się zrymowało. Fajnie pisze, również polecam. Jest to również autor Gwiazd Naszych Wina jakby ktoś miał jakieś wątpliwości.

 

Chyba to na tyle z mojego życia przez ostatnie 10? miesięcy. Dużo się nie działo, trochę się zmieniłam. Mam nadzieję, że na lepsze.

 

Jak tu zabłądziłaś/eś to życzę miłego weekendu... czy dnia.

Informacje o coldhands


Inni zdjęcia: Pomnik pychy bluebird11Dobranocka z łabędziem :) halinam:) milionvoicesinmysoulDzień gorącego lata bluebird111539 akcentovalove of my life saleenGrzybobranie itaaanKochammmmmm sztangelZ fajeczką milionvoicesinmysoulSzczakowa Jaworzno suchy1906