Dzisiaj spędziłam okropnie cudowny dzień.

Obudziłam się o 11:40 i gdy zobaczyłam pogodę za oknem pierwsze co pomyślałam - nigdzie nie idę.
Jednak gdy mama mnie spytała co dzisiaj robię, powiedziałam, że chyba pójdę z MK na spacer.
Szybko się ogarnęłam i wyszłam.
Oprócz MK była jeszcze jej siostra (A) i kuzyn (MB).
Pojechaliśmy do Manufaktury i pierwsze co to poszliśmy na kręgle. Było oczywiście super, bawiliśmy się świetnie, raz byłam przedostania, a drugi raz ostatnia... To najpewniej przez to, że kule były ciężkie i źle się je trzymało, przez co zrobiłam sobie odcisk na serdecznym palcu na kostce.
Później znaleźliśmy na naszej drodze Bubble Tea. Oczywiście wszyscy wzięliśmy. Poszliśmy z naszymi "herbatami" do miejsca z jedzeniem na górze i... siedzieliśmy tam kilka godzin gadając na wszystkie możliwe tematy.
Wracając tramwajem wszyscy byliśmy zmęczeni. Wysiedliśmy, zdążyłam się wyziębić w drodze do domu. Pożegnaliśmy się szybko i... byłam już w domu.
Zjadłam tylko spaghetti, usiadłam przed komputerem, objadłam się szarlotką...
Zakończyłam dzień pisaniem z MB (bo bardzo się polubiliśmy) i słuchaniem Arctic Monkeys.