Sama już nie wiem, czego chcę.
Zachowuję się jak popieprzona, na prawdę.
Robię, na co mam ochotę, nie zważając na konsekwencje. Niby nie zrobiłam nic złego - ba, miałam poparcie z Twojej strony. Chwile później, jakieś cholerne wyrzuty sumienia. Milion myśli na sekundę. Nie radziłam sobie z tym. Durne poczucie, że zjebałam. Po prostu kurwa jego mać zjebałam. Zniszczyłam coś, co stało się jedną z najważniejszych dla mnie spraw.
Coraz gorzej znoszę rzeczywistość. Patrzę na ten cholerny pokój i na setkę fałszywych ludzi na ścianie. Przecież to tylko zdjęcia... Zdjęcia ludzi, którzy mnie zostawili, zamiast pomóc.Twarze osób, którze najprawdopodobniej nie pamiętają bądź nie chcą pamiętać o moim istnieniu. Dwulicowe uśmiechy. Zakłamane oczy. Chciałabym je zerwać. Jedno po drugim... Jednak, nadal ich kocham. Jest to najgłupsza z możliwych rzeczy, ale kocham z całego serca, za przeszłość. Dziś nie dają mi nic, poza nerwami czy łzami. Kiedyś? Niezapomniane chwile, dobre dni i tysiące nocnych rozmów.
Trzytygodniowy pobyt na stanie szpitala? Tylko u mnie! Po tylu latach wychodzi milion złych rzeczy, o których żaden lekarz nawet nie wspomniał. Wszystko się wyjaśnia. Mój wygląd, moje samopoczucie. Zwyczajnie jestem chora. Zabawnie. Będzie to pierwsza rzecz, którą zachowam dla siebie. Taka, o której nie dowie się nikt. Nie chcę słyszeć już od nikogo, że się usprawiedliwiam. Szczęściem jest, że prawie nikt tego nie czyta. Ten wpis pójdzie w zapomnienie - jak cała reszta.
Chcę, ale nie mogę mieć... Chociaż chyba ludzi nie da się mieć tak na własność, na wyłączność.