photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 29 MARCA 2016
3085
Dodano: 29 MARCA 2016

Kluseczka.

Dzień dobry, cześć i czołem!


Już od kilku tygodni miałam ogromną potrzebę, żeby cokolwiek tutaj naskrobać. W pewnym sensie, zatęskniłam za tym miejscem jak i za tym, że mogę tutaj bezkarnie wylewać swoje żale.


Rok 2016 zaczął się dla mnie z przytupem, negatywnym dość. Końcówka roku wskazywała na to, że wszystko powoli zaczyna się układać, przybierało to wręcz całkiem różowy kolor, wręcz landrynkowy, ale bardzo mi się to podobało. 1 stycznia 2016, bach, ponowny powrót do rzeczywistości, ale z jakim rozmachem. Chwile później zdechł mi laptop. Moment po sesji, z połową pracy zaliczeniowej na jeden z przedmiotów. Wyobrażacie sobie, jaka byłam przeszczęśliwa, kiedy po raz drugi musiałam pisać pracę nudną jak flaki z olejem? Zaczął umierać mi telefon, na szczęście jakiś cudowny magik coś z nim zrobił i po dwóch tygodniach go odzyskałam. Chwila szczęścia. Znów bum.

 

 

Po ponad dwóch latach pożegnałam jednego z najcudowniejszych facetów w moim życiu. Od samego początku śmiałam się, że jest moim ideałem  gruby, łysy i ma zmarszczki. Miałam przyjemność być przez dwa lata bardzo szczęśliwą, szczurzą mamą. W czwartek, po powrocie do domu, okazało się, że mój ukochany Charlie ma się tragicznie, z dnia na dzień ogromne pogorszenie. Sprint do weterynarza.
Nie wyobrażacie sobie, jak cholernie pękało mi serce, kiedy widziałam, jak umiera na moich oczach. Kilka godzin leżał na moim łóżku, co chwile mając ataki padaczki, drgawek, które, jak później się okazało, były agonią. Blisko dwie godziny wtulałam się w jego martwe, ledwo ciepłe ciałko, mając nadzieję, że ponownie zacznie oddychać. Co kilka minut sprawdzałam, czy może nie zdarzył się cud, czy może do mnie nie wrócił. Siedziałam go i głaskałam. I nikt nie był w stanie mi przetłumaczyć, że on się nie obudzi.
Pochowałam go między konwaliami na działce. Zasadziłam mu stokrotkę. Uwielbiam konwalie, ubóstwiam stokrotki. Wiem, że będzie mu tam dobrze. Wiem, że już się nie męczy. Wiem, że teraz ktoś inny się nim opiekuje, nosząc go na ramieniu, do czasu, aż sama do niego nie przyjdę. Wiem o tym, po prostu wiem.
Strasznie się od tego pochorowałam. Migrena, nerwobóle, gorączka, angina, zapalenie ucha, a wszystko rozwinęło się w przeciągu kilku godzin. Cudownie.
Nie mogę się przestawić w swoim zachowaniu. Jak robię herbatę, od razu chcę mu jej trochę dać. Jak robię obiad, szukam małej miseczki, żeby się z nim podzielić. Jak jem jakiekolwiek owoce, biorę nóż, odkrawam kawałek, i dopiero idąc do pokoju orientuję się, że nie mam go komu dać.

Serce mi pękło na milion kawałków.

 

 

 Jakby tego było mało, straciłam kogoś jeszcze. Mieliście kiedyś tak, że mimo, iż nigdy danej osoby nie widzieliście na oczy, wiedzieliście, jak cholernie mocno ją uwielbiacie? Znaliśmy się bardzo długo, osiem lat. Kurwa mać, osiem lat mijać się w metrze. Osiem lat mijać się na ulicach. Osiem lat i nigdy się nie spotkać. Zabawnie. Przez Internet poznałam tonę ludzi, masę, poważnie. Z reguły nikt nie budził we mnie jakichś szczególnie dużych emocji. Jak byłam młodsza, bardziej się angażowałam w te wszystkie relacje, z wiekiem nabrałam do tego dystansu. Do tej jednej relacji nie potrafiłam i nie potrafię. Rozmowa z tym jednym jedynym w świecie człowiekiem dawała mi tyle radości i absorbowała moją uwagę bez reszty. Nic więcej się nie liczyło. Ja z nim rozmawiam. Ja z nim rozmawiam, więc niech przyjaciel sobie dzwoni, on nie ucieknie, a ON może uciec. Miałam ciarki na plecach i najprzyjemniejsze uczucie w brzuszku, kiedy nazywał mnie cukierkiem. Cholera, a ja go nawet nie widziałam! Tak bardzo chciałam tego kontaktu, tak bardzo go łaknęłam. Chciałam tego tak bardzo mocno, że nagle cały świat przestawał mieć znaczenie. Chciałam tak mocno, że byłam w stanie rzucić wszystko, niech się pali, niech się wali, ja z NIM rozmawiam. Choćby miał mi pękać kręgosłup od siedzenia na tym cholernie niewygodnym fotelu, mam to w poważaniu, ja z NIM rozmawiam. Wystarczało kilka wiadomości, a ja miałam dobry humor przez kilka dni. Chodziłam tak uradowana, jakbym co najmniej odkryła realną stadninę jednorożców. Skończyło się.
Mimo wszystko, wiem, że kiedyś na niego wpadnę, może w tramwaju, metrze, na ulicy. Znając moją grację pewnie obleję go kawą albo przypalę papierosem. Ewentualnie będę stała z rozdziawioną mordą nie mogąc uwierzyć w to, jak dobry mam dzień, jak cudownie się czuję, że GO spotkałam. I nie będę wiedziała, co zrobić. Zapewne upuszczę wszystko i udając, że jestem bardzo opanowana i wszystko sobie przemyślałam, wtulę się bardzo mocno, bo tak długo na to czekałam. I przez kilka chwil będę najszczęśliwsza na świecie.
Człowiek z Internetu. Z miasta, w  którym bywam praktycznie codziennie. Którego nigdy nie widziałam. Którego uwielbiam tak mocno, że stanęłabym na głowie, żeby tylko wyjść z nim na papierosa.

Tym pozytywnym akcentem zakańczam moje gorzkie żale.

Dobranoc. 

 

https://www.youtube.com/watch?v=m8AXUq5uA0Y

 

You never think that you can fly
You'll always swim against the tide
Don't you know your pain is mine?
And I would die a thousand times to ease your mind
To ease your mind