To Ciebie noszę w sercu i kocham bez granic i nigdy nie oddam nikomu i za nic.
Tak, noszę cię w sercu od paru tygodni, od paru miesięcy. zaraz wszyscy wokół będą wiedzieć, że rozmawialiśmy. nie będę się wypierać, że tego nie chciałam. bo chciałam i dobrze o tym wiesz. w zasadzie to wiem, że nic z tego nie będzie. no, ale serce nie sługa. stało się i się nie odstanie. nie wiem jak to jest możliwe wgle.. jak to? kiedy? może wtedy.. może w tym kościele. może przez to, że tak 'intensywnie' uczęszczaliśmy i modliliśmy się na tych wszystkich mszach? może w szkole? mooże.. teraz będę możować. ale co mi po tym? poczułam coś do ciebie i nic tego nie zmieni. nie mam aż tyle odwagi aby podejść do ciebie, zapytać, czy myślałeś nad nami, czy może coś z tego będzie. a wiesz dlaczego nie mam? bo nie chcę nic robić na siłę. jeśli nic nie czujesz to może zadaj mi jednorazowy cios? chociaż wiem, że to będzie bolało, bardzo. ale co tam.. nic na siłę. do miłości namawiać nie można. z jednej strony chcę tego, bo wiem, że będę czuła się szczęśliwa przy tobie i to jest ważne. ale z drugiej boję się, że ty będziesz próbować mnie kochać i nic z tego dobrego nie wyjdzie. więc może po prostu... zostańmy przy kontaktach takich, jakich byliśmy albo zadaj mi jednorazowy cios? proszę cię, wybierz jeden z nich. zdecyduj czego chcesz. co chcesz od tego cholernego życia. co tak naprawdę i do kogo czujesz. proszę, przemyśl to wszystko.