A jednak..
A jednak napisałeś, odezwałeś się tylko do tej pory nie wiem co miałeś na celu. Siedząc, pisząc coś w notatniku zobaczyłam, że dostałam wiadomość. Na wyświetlaczu ukazało się twoje imię. Nie powiem, że się nie zdziwiłam, bo się zdziwiłam i to bardzo choć zawahałam się czy chcę przeczytać tą wiadomość, ale odczytałam. Po przeczytaniu treści 'elo mam pytanie' zaczęło szybciej bić mi serce, jakoś tak zaczął boleć brzuch. Pomyślałam, że chcesz zapytać o to, czy byłam dzisiaj w twoim mieście, bo byłam, widziałam cię i wydawało mi się, że ty mnie też, bo chyba na mnie przez chwilę patrzyłeś. Odpisałam ci 'siema. Jakie?' ale cała byłam jakoś tak w nerwach. Na odpowiedz czekałam jakieś 20 minut. Doczekałam się. Myślałam, że będzie to pytanie związane z wczorajszym dniem (29.06), ale nie. Zapytałeś 'płakałaś przeze mnie kiedyś?' chciałam ci napisać, że nie raz, nie dwa, a wiele razy, ale tego nie zrobiłam. Bo troszkę już pogodziłam się z myślą, że ty już z kimś jesteś, masz inną. I odpisałam, że nie jest to ważne. A ty za chwilę dojebałeś, że ważne i żebym ci powiedziała. Wiem, jaki jesteś i nie chciałam tego dłużej ciągnąć więc powiedziałam 'no, to płakałam' za odpowiedzią czekałam jakieś 7/8 minut po czym przeczytałam 'kiedy ostatnio?' bez wahania odpisałam 'dzisiaj..' lecz odpowiedzi do tej pory nie uzyskałam. Jeszcze wczoraj tak 23 czekałam na tą odpowiedz jednak później, jak zerknęłam która to godzina to wiedziałam, że już nie odpiszesz. Jeśli odpisałbyś mi wczoraj, zapytałabym po co ci to do wiadomości? I, że nie powinieneś się mną interesować, żebyś o wszystkim zapomniał. Jednak teraz tak siedzę i myślę o tym wszystkim i może miałeś rację, że nie odpisałeś. Wtedy przez głowę przechodziłby mi różne myśli i może jeszcze takie, żeby mieć z tobą kontakt, żeby ci to wszystko wybaczyć. Ale na razie tego nie chcę. Chcę spróbować żyć bez ciebie, bez twoich rozmów, sms-ów. Bez ciebie. Sprawdzić, czy wytrzymam. A ogólnie? Ogólnie dzień w dzień jesteś pierwszą myślą z rana i ostatnią kiedy kładę się spać. Nie, to żadne urojenia. To szczera prawda. Pokochałam cię za bardzo chociaż czasami to zastanawiam się czy ja coś jeszcze do ciebie czuje, ale wnioskuję, że czuję i to cholernie wiele. Na samym początku naszej znajomości postanowiłam, że nie zrezygnuję z ciebie nigdy mimo wszystko jednak to, co zrobiłeś sprawiło, że musiałam zrezygnować. Twoje szczęście ważniejsze. Odpuściłam, zrezygnowałam co nie znaczy, że zapomniałam. Tak, próbuję zapomnieć, próbuję nie płakać, nie myśleć o tym wszystkim za dużo i chyba trochę wychodzi. Bardzo wielką rolę odgrywają tutaj znajomi, którzy sprawiają, abym nie siedziała w domu tylko wychodziła na dwór, robiła coś i nie myślała o nim. Zranił bardzo, ale jestem na 99% pewna, że jeśli teraz chciałby wszystko naprawić, spotkać się, pogadać, wyjaśnić to zgodziłabym się.. wiem, że byłabym głupia, ale szczerze powiedziawszy to właśnie mam taką cichą nadzieję. Chociaż teraz to i tak już pewnie do mnie nie napiszesz ani się nie odezwiesz.. więc zostaje mi zapomnieć.
Nadal kocham...