Nie czułam, że za mną idzie więc nie miałam po co się zatrzymywać. Nie wiedziałam kiedy napłynęły mi łzy do oczu, ale żadna nie spłynęła mi po policzku. Nie rozumiałam co się ze mną dzieje, czmu właściwie go odepchnęłam ? Na ustach wciąż czułam ciepło jego warg a w głowie odtwarzał się jego dotyk. Ale to nie było to samo, w pewnej chwili poczułam, że czegoś mi brakuje. Czegoś ważnego. Wpadłam do domu i od razu rzuciłam się na schody. Pobiegłam na górę. Słyszłam tylko głos dziadka, który mnie wołał. Ale słyszłam to jakbym byłap od wodą, bardzo niewyraźnie i jakby coś mi zagłuszało odbiór. Rzuciłam torbę szkolną w kąt i chwyciłam treningową. Spakowałam się szybko i zeszłam na dół.
- Przepraszam Cię dziadku, mówiłeś coś ?
- Nic ważnego. - Odpowiedział dziadek nalewając mi herbaty. - Spakowałaś się już ?
- No tak, na trening idę z Natką.
- Tak, tak wiem. Ale jest jeszcze dużo czasu. Wszystko w porządku ?
Przytaknęłam głową i usiadłam przy ławie w kuchni upijając łyki ciepłej kawy.
- Może się rozbierzesz ?
Spojrzałam na siebie. Byłam w płaszczu, szaliku i rękawiczkach. Zaśmiałam się pod nosem i zaczęłam się kolejno rozbierać.
- Nie robisz lekcji ?
- Nie.
- Potem zdążysz ?
- Nie wiem.
- Marcela..
- Ja wiem dziadku, wiem. Nie mogę opuszczać nauki, ale tylko dzisiaj, proszę.
- Nie o to chodzi. Gdy byłaś w szkole dzwoniła Twoja mama powiedziała, że musisz wystąpić jutro w liceum tutaj nie daleko. Próbowałem jej powiedzieć, że to raczej nie jest dobry pomysł, ale nie dało mi jej się namówić tym razem.
- Spokojnie dziadku. Ja już się przyzwyczaiłam, Ty też się postaraj. Mama mówiła, który numer ?
- Ten co ostatnio. Tą, taką, jak jej tam..
- Adele ? - Zaśmiałam się.
- No chyba tak.
Westchnęłam.
- Okej, niech będzie. Zawieziesz mnie tam jutro ?
- No pewnie, pewnie. Mama ma mi wysłać faksem dokładny adres szkoły.
- A o której ?
- O 13, ale musisz tam być już o 11 albo i wcześniej.
Pokiwałam głową i dopiłam herbatę. Zgarnęłam mandarynkę z koszyka z owocami i zaczęłam ją powoli obierać. Zatonęłam w myślach. Na ustach znowu poczułam jego oddech. Dotyk jego języka, sposób w jaki mnie trzymał. To wszystko sprawiało, że coś dziwnego robiło mi się w żołądku. Po pewnej chwili odetchnęłam głęboko. Czułam potrzebę powiedzenie komuś o tym wszystkim. No, ale komu ? Zjadłam mandarynkę, potem drugą i trzecią.
- Masz jeszcze jakąś godzinę, nie chcesz ... - Nie skończył pytania, bo go wyręczyłam.
- Poćwiczyć ? Tak, dobry pomysł. Już idę. - Wstałam i zeszłam na dół do naszej ' piwnicy ', która bardziej była moją piwnicą. Urządzoną według moich potrzeb. Stał tam fortepian, prawie na środku. Jakieś szafki, fotele, kanapa, lustro na całej śnianie i rama do ćwiczeń baletu. Pomimo wszystko, kochałam grać na fortepianie, śpiewać zresztą też. Zgarnęłam nuty i słowa piosenki Adele z biurka i usiadłam przy fortepnianie. Słowa same cisnęły mi się na usta, zaczęłam grać i odpłynęłam. Za każdym razem tak miałam, gdy wiedziałam, że robię to dla samej siebie, a nie dla wszystkich osób. Zagrałam pierwszy raz, potem drugi, naniosłam kilka małych poprawek. Po całym domu rozległ się dzwonek do drzwi. Czyżby już minęła godzina ? Spojrzałam na zegarek. Faktycznie. Wbiegłam na górę, chwyciłam torbę i przywitałam się z Kubą i Natką. Pożegnałam dziadka i wyszliśmy.
- Masz wszystko ? - Spytała Natka.
- Tak, wszyściutko. - Uśmiechnęłam się.
Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy. Droga minęła szybko.
- Przyjadę po Was. - Zaproponował Kuba.
Natka przytaknęła głową i cmoknęła w usta. A on złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie pragnąc więcej. Widziałam jakim uczuciem do siebie pałają. To było niesamowite. Czy prawdziwa miłość, taka jak ich musiała tworzyć siętak długo przez tyle lat ? Bo jeśli tak, to nie mam się czego bać, bo to co poczułam do Konrada jest niczym. Powinno mi ulżyć, ale czemu tak się nie stało ? Wysiadłyśmy wreszcie z auta. Pomachałam Kubie. Weszłyśmy do środka Akademii Ruchu. Posżłyśmy po kluczyki i skierowałyśmy się ku szatni. Byłyśmy dosyć wcześniej więc siedziałyśmy tam same. Przebrałyśmy się.
- Wszystko okej ? - Spytała Natka.
- Nie, nie jest okej. - Sama się zdziwiłam, że tak od razu jej to wyznałam.
- To opowiadaj.
W skrócie opowiedziałem jej o wszystkim, o mamie, o Konradzie, o tych znajomych i o moich uczuciach.
- Wiesz.. To nie jest tak, że na tą miłość trzeba czekać tyle lat. Ja od razu zakochałam się w Kubie, ale on po prostu o tym nie wiedział. Ale tak musiało być. Bo, kto wie ? Gdybym mu wtedy wszystko powiedziała zupełnie inaczej by teraz to wyglądało ? Może nie byłoby nas ? Bo jako mały smarkacz zraziłby się do mnie ? Tak samo jest u Ciebie. Może to jeszcze nie miłość, ale zauroczenie. Musisz poczekać, ochłonąć. A mówienie sobie w kółko, że masz się nie przywiązywać odbije się na Tobie ze zdwoonym efektem.
Wysłuchałam jej każde słowo. To co mówiła miało sens. Miałam tylko nadzieję, że ma rację i się nie myli. Czyli wychodzi na to, że potrzebuję czasu. I to było chyba najlepszym rozwiązaniem. Zaczęły przychodzić inne dziewczyny, Natak am nie z nimi poznała, ale ich imiona nie zapadły mi w pamięci choćmy na minutę. Weszłyśmy do sali. Stanęłam bardziej z tyłu. Natak chciała mnie wziąć do przodu, ale wolałam się nie wychylać. Uśmiechnęłam się do niej i uspokoiłam. Weszła młoda dziewczyna o brązowych włosach związanych w kucyk. Przywitała się z nami i zaczęła rozgrzewkę.
CIĄG DALSZY NASTĄPI.