Wszystko układało się wspaniale. Oceny same się poprawiały, w Konradzie zakochiwałam się codziennie na nowo. Z mamą miałam lepszy kontakt niż kiedykolwiek, tato odwiedział mnie regularnie, ja jego też. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Poznawałam nowych znajomych, ich imiona już tak bardzo mi się nie myliły. Zauważałam jak się zmieniam, staję się bardziej otwarta, śmiała, rozgadana. Z Natką i Kubą wszystko w porządku, mieli po prostu mały kryzys nic więcej. Jeżdżę z nią co poniedziałek na treningi dancehallu. Na balet też chodzę od czasu do czasu, na francuski jeśli znajdę chwilę. Inne pierdoły sobie odpuściłam. Nie były mi potrzebne. Najwięcej czasu jednak poświęcałam śpiewaniu i nauki gry na fortepianie. Nie byłam niczym zmęczona, bo wszystko co robiłam lubiłam lub nawet kochałam. Było mi jedynie wstyd, że coraz rzadziej dzwoniłam do dziadka. Nie widziałam go od czasu jego wyjazdu. Najbardziej brakowało mi go wieczorami, kiedy po całym dniu leżałam już w łóżku i zasypiając myślałam o wszystkim. Obiecywałąm sobie, że na drugi dzień do niego zadzwonię, ale zawsze mi coś wypadało.
- Marcela! - Usłyszałam głos mamy z dołu. - Już wróciłam.
Zgarnęłam z komody bukiet kwiatów i torebkę z prezentem i zbiegłam na dół. Mamy nie było dwa dni, zdążyłam się za nią stęsknić. Więc gdy tylko ją zobaczyłam rzuciłam się jej na szyję.
- Cześć mamuś! - Ucałowałam ją w policzek. - Wszystkiego najlpeszego z okazji dnia mamy! Patrz co dla ciebie mam. - Uśmiechnęłam się do niej szeroko i wyciągnęłam w jej stronę bukiet i prezent.
Odłożyła torbę na podłogę i zaskoczona wzięła ode mnie bukiet i torbę.
- Dzięki córcia, możesz iść włożyć bukiet do wazonuu z wodą. - Ucałowała mnie w czoło.
Tak też zrobilam. Poszłyśmy do salonu i usiadłyśmy na sofie.
- Nie zajrzysz co jest w środku ?
- Już, już patrzę. - Powiedziała i zajrzała do torebki.
Wyciągnęła z niej wąskie, drewniane pudełeczko. Otworzyła je i wyciągnęła z niego łańcuszek z otwieraną przywieszką.
- Otwórz, jestem ciekawa czy Ci się podoba.
Gdy to zrobiła zobaczyła nasze, małe, współne zdjęcie, które zrobił na Konrad kiedy byliśmy na współnym obiedzie.
Uśmiechnęła się szeroko i przytuliła mnie do siebie chyba najmocniej jak się da.
- Kocham Cię córciu.
- Kocham Cię mamo.- Objęłam ją.
- Nie wiem jak ja bez Ciebie wytrzymam kiedy wyjedziesz do tej Anglii całej.
- Nie zapominaj, że to był Twój pomysł. Zresztą sama się na to zgodziłam. Mamuś, damy sobie radę. Przecież możesz potem do mnie dojechać, prawda? Poza tym w ogóle jeszcze niewiadomo co z tym wyjazdem. Podejrzewam, że się nie dostałam, bo inaczej wysłaliby mi już jakiś list czy coś.
- No właśnie..- Przerwała, wstała i podeszła do sowjej torebki.
Wyciągnęła z niej białą kopertę. Serce zaczęło mi już szybciej bić. Wiedziałam co to było, nie musiała mi nic wyjaśniać.
- Otwierałaś już ? - Spytałam.
- Jeszcze nie. Nie chciałam tego robić bez ciebie. - Usiadłą obok i drżaca dłonią podała mi kopertę.
Patrzyłam się w nią pustym wzrokiem czując jak rośnie we mnie strach i podniecenie jednoczesnie. Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z tego co się może stać. I wszystko się nagle rozjaśniło. Przecież kiedy wyjadę momentalnie będę musiała się rozstać z Konradem, stracę z mamą kontakt jesli do mnie nie dojedzie, tato stanie się daleki a o dziadku to nawet nie wspomnę. I wszystko miało sięstać już za niecałe 3 miesiące. Moja teraźniejszość i przyszłość zależała od tego co jest w tej kopercie. Odłożyłam kopertę na stół. Nie chciałam jej otwierać.
- Jutro mamo, dobrze ? Nie zamartwiajmy się na zaś, bo dzisiaj twoje święto i chcę spędzić je tylko z tobą nie zaśmiecając sobie głowy zmartwieniami. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Jak chcesz córciu. - Uśmiechnęła się z wyraźną ulgą. - Pójdziemy coś zjeść ? Tylko się umyję i rozpakuję torbę.
- Nie musimy mamuś nigdzie wychodzić, bo ja się już wszystkim zajęłam. Ugotowałam co trzeba, umyj się a ja wszystko podam. Tylko ostrzegam, że to nic szczególnego.
- Nieważne kochanie, padam z głodu. - Zaśmiała się i poszła na górę.
Ja natomiast zostawiając kopertę na stoliku poszłam do kuchni i zajęłam się odgrzewaniem obiadu. Nie zrobiłam nic szczególnego. Tylko zapiekankę z serem, warzywami, mięsem i makaronem. Nałożyłam nam i postawiłam miskę z zapiekanką na stole w razie gdyby mama chciała dokładkę. Długo nie musiałam czekać. Mama zaraz zeszła.
- Jak pięknie pachnie. - Powiedziała z uśmiechem i usiadła obok mnie. - Mamy coś na deser ?
Przytaknęłam głową.
- Lody z bitą śmietaną i galaretką.
- Pysznie. - Zaśmiała się. - Smacznego.
- Smacznego mamo.