- Nie ! Nie mam ochoty niczego jesć ! - odszczeknęłam się do najważniejszej osoby , mojej mamy, która proponowała żebym zjadła obiad. Dopiero co wrociłam ze szkoły, lekcje jakoś obeszły. Minął już tydzień od dyskoteki, a Patrick do tej pory nie zajwił.Zastanawiałam się dlaczego tyle dni był nieobecny, oczywiście dzisiaj liczyłam na to że może wkońcu raczy się pojawić, ale jednak sie przeliczyłam. Szczerze mówiąc powinnam się cieszyć z tego powodu, wkońcu tak miałam go dość, ale jednak nie, nie czuje tej ulgi, nie czuje tej wolności na która czekałam od pcozatku roku szkolnego, od chwili gdy przyszedł pod mój dom kompletnie pijany.
- Dlaczego zawsze musicie się tak czepiać, w szkole było jak było, normalnie ! - nakrzyczałam na rodziców którzy zapytali jak minął mi dzień. Popadałam w paranoje, działo się ze mną coś dziwnego, zawsze szanowałam moich rodziców, a teraz ? Zdenerwowana niewiadomo czym wyszłam z domu trzaskając przy tym drzwiami które o mało nie wyleciały z futryny. Miałam ze sobą jakieś pieniądze, pomyslałam że moge przejść się do sklepu , kupić jakieś słodkości, ewentualnie chipsy. Miałam nadziejęj że spotkam tam kogoś znajomego, i że poprawi mi się wtedy humor. Wydawało mi się że ktoś za mną biegnie, odwrociłam się i ku memu zdziwieniu spostrzegłam za swoimi plecami Patricka. Kamień spadł mi z serca gdy go zobaczylam. W pewnym sensie się cieszyłam.
- Cześć. - szorstko przywitał się chłopak i zaczał iśc koło mnie. Panowało 5 min ciszy, po czym przystanęłam.
- A gdzie słowo ' mała ' ? - Powiedziałam ironicznie. Patrick poprawił włosy, po czym złapał suwak od swojej kurtki.
- Wiesz, zapomnijmy o tym wszystkim .. - chłopak chciał złapać moją rękę. Serce mówiło mi żebym chwyciła i jego, ale rozum mi tego odradzał, tak więc zabrałam ją i wsadzilam do kieszeni.
- Ah , tak .. - zaczęłam , ale nie skończyłam.
- Wiem , zachowywałem się okropnie .. ale , chciałbym naprawić te wszystkie błędy. - Wyjąkał Patrick i popatrzył mi w oczy, odsunełam wzrok w przeciwna stronę.
- Proszę Cię .. - w moim głosie było słychać zażenowanie. Chłopak zobaczył że jest mi troche zimno ponieważ byłam w cienkiej kurtce, a jak na połowe listopada było dosyć zimno. Zdjął swoją i założył ją mi. Okropnie się zdziwiłam, czyżby coś do niego dotarło , nigdy nie był dla mnie taki miły. Po chwili spostrzegłam jak do sklepu idą moje koleżanki.
- Chodź, nie moga mnie z tobą zauważyć ! - Pociągnełam Patricka za rękę i weszliśmy do jakiegoś starego budynku. Powoli się zciemniało. Wchodząc do środka wystrasyłam się, ponieważ na drzwiach wejściowych były wbite gwoździe, stroną ostrą w naszą strone. Odrazu przyszło mi do głowy co by było gdybym się na nie natknęła. Szlismy po starym gumolicie, wchodząc do jakiegoś pomieszczneia podeptaliśmy leżące na ziemi usprawiedliwienia szkolne, które miały już dobre 15 lat. Kartki byly w dobrym stanie, jak to możliwe że przetrwały taki kawał czasu? Idąc dalej weszliśmy do chyba największego pomieszczenia jakie było w tym budynku, pomyslałam że to pozostałości po sali gimnastycznej, były tam stare połamane drabinki oraz wielki rozwalony piec. Zobaczyłam że wzdłóż sali przelatuje mysz. Ponieważ przeraźliwie boję się tych małych stworzeń, odruchowo złapałam Patricka za rękę i już nie miałam zamiaru puszczać dopóki stąd nie wyjdziemy. Tam było okropnie, gołe mury a na nich różne wulgarne słowa.
- Ja chce stąd wyjść! - krzyknełam i wbrew mojej woli zaczęłam panikować.
- Sama chciałaś tu wchodzić. - zaśmiał sie chłopak i zaczał chodzic dookoła,
- Błagam nie denerwuj mnie!. - usiadłam na ziemi i rozmyślałam o wszystkim i o niczym. Znowu przebiegła koło mnie mysz.
- Cholerny gryzon! - odskoczyłam i schowałam się za Patricka.
- Koniec, ja stad wychodzę ! - oznajmiłam i skierowałam się w stronę drzwi, a raczej futryny, o drzwiach nie było mowy. Po chwili wróciłam do chłopaka.
- Którędy mam wyjść ? Założe się że szłam tą samą droge co przedtem ! - Byłam zdenerwowana, chodziłam po wszystkich pomieszczneiach a wyjscia jak nie było tak nie ma.
- Uspokój się, cos wymyślimy. Patrick podszedł do okna , zawinął rękę w kurtkę i próbował wybić szybę. Nie udało się, ciężko było zniszczyć takie mocne szkło. Chciał spróbowac jeszce raz.
- Daj spokój, jeszce sobie coś zrobisz! - Ostrzegłam go, nie chciałam żeby się skaleczył. Według mojego zegarka zbliżała się godzina 19:00 wieczorem. Żadne z nas nie miało ze sobą komórki, tak pech zadecydował, nie pozostało nam nic innego jak siedzenie i czekanie aż ktoś może po nas przyjdzie. Usiadłam na brudnej podłodze, oparłam się o ścianę i milczałam, koło mnie był Patrick.
Minęło jakieś 30 min. Siedziałam oparta na ramieniu Patricka.
- Ej śpisz ?. - zapytał chłopak. Po chwili sie obudziłam, naprawdę troche mi się przysnęło, widziałam że trzyma moją rękę.
- Nie, nie .. tak tylko się oparłam. Wiesz co ? Cieszę się że jesteś tu ze mną, bez cb umarlabym chyba ze strachu. - W pomieszczeniu było ciemno, Patrick znalazł w kieszeni jakąs latarkę. Na nasze szczęście po chwili wysiadły baterie i bylo kompletnie ciemno. Mocno przytuliłam się do niego, i nie chciałam puszczać. Było mi dobrze ..
_____________________________________________________________________________________________________
Od autorki: Jak się podoba ? :>