Wstała lewą nogą. Po drodze do pracy przeszła pod drabiną. Czarny kot przebieg jej drogę! Nie wierzy w przesądy, wiedziała jednak, że to nie może być dobry dzień. Czuła od pierwszej chwili po przebudzeniu, że wydarzy się coś złego! W głębi serca siedziały resztki nadziei na coś miłego...ale... Niestety... Nadzieja nic nie dała... Stało się coś bardzo złego... Czuła, że to ich koniec! Nie wiedziała o co chodzi, on też nie potrafił powiedzieć sensownego powodu ich kłótni. Tyle czasu się nie odzywali, wylała tyle łez. Myślała już o najgorszym... WSZYSTKO kojarzyło jej się TYLKO z nim! Punto stojące na parkingu, buty adidasa jakiegoś dresa stojącego koło niej w tramwaju, pizza, tosty z mikrofalówki... i wszystko doprowadzało ją do płaczu... To był najgorszy dzień w jej nastoletnim życiu! Chciała zasnąć i już nigdy się nie obudzić! Po długim milczeniu, postanowiła wyciągnąć rękę, wyjść z inicjatywą spotkania, wyjaśnienia sobie wszystkiego. Niechętnie, ale zgodził się... Poszli w miejsce gdzie jeszcze nigdy nie byli razem. Szli tak blisko siebie, a jednocześnie tak daleko. Szli w milczeniu. Doszli do rozstaju drug. Nie wiedzieli gdzie iść. Stanęli. Ona myślała... Przed oczami miała wszystkie wspaniałe chwile spędzone w jego towarzystwie. Kochała go! I kocha go nadal! Oczy jej się zaszkliły, nie potrafiła się uspokoić! On spoglądał w dal, nie widział niczego. Stali tak, odwróceni do siebie plecami... Jedyne co potrafiła wydusić z siebie to: "To chyba rzeczywiście niema sensu!" i pobiegła. (W tym momencie jej policzki stały się mokre. Łzy były niczym rzeki płynące po policzku.) "Jeden, dwa, trzy...- liczyła kroki, czekała na ten ósmy, z nadzieją, że wtedy on zacznie za nią biec- siedem, osiem, dziewięć...-nic się nie stało- dwanaście, trzynaście..." Dobiegła do jeziora. Czuła żal, smutek, rozczarowanie, samotność. Chciała wykrzyczeć "Dlaczego!?", nie zrobiła tego jednak. Chciała wejść na lód z nadzieją, że się załamie, nie zrobiła tego jednak. Chciała przytulić się do niego, nie zrobiła tego jednak. Chciała go pocałować, tego też nie zrobiła. Nagle... Słyszy... Idzie!! Tak! Tak! On idzie, ucieszyła się ogromnie... ale co to... dlaczego on... on... nie idzie do niej... on zawraca... Patrzyła bezmyślnie na zamarznięte jezioro. Zauważyła na nim kaczki. "Ach... jak fajnie by było być taką kaczką... Ona nie ma problemów, robi co chce, ma wszystko w dupie!"- niestety... kaczki po paru sekundach zaczynają się gryźć nawzajem. "Chyba jednak mają problemy"-pomyślała. Zawraca! Kocha ją! Nie zostawi jej! Podchodzi... sam też ma łzy w oczach. Wystarczyło jedno spojrzenie, jedno głębokie spojrzenie w oczy! Wszystko było jasne! Wszystko jest dobrze! Rzucili się sobie w ramiona i nie mogli odkleić. Dopiero wtedy poczuli jak im na nich zależy! Wszytko było jasne! Są dla siebie stworzeni! Ten dzień nie był dla niej aż taki zły.
Spytałam jej tylko, czy było warto? Odpowiedziała bez wahania: "TAK!" Teraz jestem pewna, że to on jest tym jedynym! I nic tego nie zmieni!
"I nigdy niewiadomo mówiąc o miłości, czy pierwsza jest ostatnią, czy ostatnia pierwszą"