Zdjęcie z Jarmarku Świętojańskiego w Pzn. Spędziłam tam trzy dni, pierwszego dnia, zupełnie przypadkowo trafiłam na rynek z Mają i naszym oczom ukazało się mnóstwo ludzi, straganów i dopiero wtedy zrozumiałyśmy co jest grane. Zatrzymałyśmy się dłużej przy stoisku z (m.in) aparatami, zegarkami... starociami krótko mówiąc.
Nieco odstraszył nas pewien facet, który zapytał czy widziałam kiedyś mężczyzne ze zgrabnymi nogami, na co odpowiedziałam, że nie. Nastąpiła gadka na temat aparatów i fotografii, więc powiedział, że pokaże nam swoje zdjęcia. Pokazał. "Przepraszam, ale na tym zdjeciu jest kobieta". To ja. Yhym. Jak się później okazało owy Pan był tranzwestytom. Cóż. Kolejnego dnia (sobota) wybrałam się na jarmark z Werą, wróciłyśmy do punktu wyjścia, czyli na wczorajszy stragan, by utargować cenę leici. Pana tranzwestyty już nie było, ale był inny facet, z którym poprzedniego dnia zamieniłam kilka słów i pośmiałam się nieco. Zaczęła się rozmowa na temat zainteresowań i tym podobnych rzeczy. Ja się przedstawiłam i on, spędziłyśmy wiele czasu z Werą stojąc i rozmawiając z nim - Darkiem. Po czym zaprosił nas na pizze. Miałyśmy przyjść o 22.00 w podane miejsce. Przyszłyśmy. Darek stał tam ze swoim znajmomym, Tomaszem. Zamiast do pizzerii trafiłyśmy do restauracji, gdzie przewinęło się kilka piw, sałatki greckie i sernik z truskawkami i malinami <3 Rozmowa była bardzo udana, kontakt nawiązany. "No dziewczyny, to jak chcecie wrócić do domu?" Autobusem. "Nie, nie, to inaczej zapytam. W jakim stanie chcecie wrócić do domu?" Hm, a jakie mamy propozycje? No, i po około czterdziestominutowym włóczeniu się po mieście trafiłyśmy do klubu, gdzie popijałyśmy drink za drinkiem, co by łatwiej było wyjść na parkiet. Przyznam szczerze, że bawiłam się znakomicie. Do domu trafiłam po trzeciej, a o szóstej miałam wstać na terenówki, rzecz jasna - zaspałam. Wstałam więc, ogarnęłam się i pomaszerowałam na rynek, by podziękować a zarazem porzegnać się z nowymi znajomymi. Darek podarował mi kilka rzeczy, w tym obiektyw, zegarek, filiżankę i cztery ogromne tomy gazet o fotografii. Nie spodziewałam się takich prezentów, było to niesamowicie miłe. W tak krótkim czasie zdążyłam się naprawdę przywiązać. Widzimy się za rok, Darku.
Miło, miło...
A dzisiejszy dzień?
Otworzyłam oczy o 11:38, by przeczytać smsa o treści "Idziemy dzisiaj na rower tej?xd" No, idziemy! Ogarnęłam się i poszliśmy na rower. W domu byłam około 17:30. Wymęczyłeś mnie niezmiernie, łosiu jeden. Mimo to mile spędziłam popołudnie. Później miałam zabrać się z Michałem i Julą na koncert Enej, ale.. nie miałam sił. Tak trafiłam do kompa i siedzę przy nim do tej pory. Jednak zaraz się zwijam, bo jutro rano do lekarza pędzę i na badania krwi, także życzę kolorowych snów! :)