Dzień X
Obudziłem się w nocy, przynajmniej tak mi się wydawało, wokół panowała błoga cisza, która wydała się zbyt podejrzana a może zbyt nienormalna.
Za oknem było spokojnie, światła na ulicach paliły się jak zawsze, światłem na tyle mocnym by było coś widać ale nie na tyle, by było to wyraźne, zastanawiające było tylko dlaczego od jakiegoś dłuższego czasu nic nie jeździ, przecież to miasto, a samochody jeżdżą tutaj ciągle, nawet w noc.
Oczy już przyzwyczajone do otaczającej mnie ciemności rozglądały się po pokoju, szukały czegoś co nie pasuje do niego, lub też czegoś czego brakuje mu bym uznał, że wszystko jest w porządku.
I tak było, wszystko na swoim należytym miejscu, nic nie było ruszone ale coś nadal nie dawało mi spokoju. Wstałem z łóżka z niechęcią, ciało pragnęło większej ilości snu, umysł jednak domagał się odpowiedzi.
Cichym i bezszelestnym krokiem zacząłem zmierzać ku wyjściu, pragnąc nie budzić nikogo w domu, nie chciałbym by przez moje paranoje cierpieli inni w moim pobliskim otoczeniu, choć czy chwilowy brak snu można nazwać cierpieniem?
Nie wydaje mi się.
Wystawiłem głowę by spojrzeć czy w pokoju rodziców jest wszystko w porządku, ale nie było, bo nikogo w nim nie było. Zdenerwowany zapaliłem światło by rozejrzeć się dogłębniej ale pokój nadal pozostawał pusty, nikogo nie było na łóżku, pod nim ani nigdzie indziej, byłem sam. Pomyślałem, że nie może być aż tak późno i że musieli wyjść do sklepu ale i tu się myliłem, zegar pokazywał godzinę drugą w nocy, niemożliwe by ktokolwiek ode mnie o tej godzinie nie był w mieszkaniu, to się nigdy nie zdarzało, to się nie miało prawo zdarzyć. Przeszukiwanie pozostałej części nie dało żadnego rezultatu, byłem sam o tak później godzinie, zdezorientowany i zdenerwowany. Telefonu nie odbierali, kilka prób spełzło na niczym, głuchy sygnał i nic więcej. Pojawiały się dwie opcje, zostać i pójść spać oczekując, że rano już będą tutaj lub ubrać się i zacząć ich szukać, chociaż nie miałoby to głębszego sensu. Postanowiłem zostać i pójść spać, bo kto wie co może mnie czekać na zewnątrz o tej porze, moja okolica nigdy nie należała do najbezpieczniejszych. Wróciłem do swojego pokoju, położyłem się na łóżku i próbowałem zasnąć, po kilkunastu minutach udało mi się to osiągnąć ale na bardzo krótko, coś najwidoczniej nie chciało bym spał. Obudził mnie dźwięk, dźwięk którego opisać nie umiem, dźwięk który był na tyle głośny, że zmusił mnie do wyskoku z łóżka. Pomyślałem, że mogą to być moi rodzice, więc wyszedłem im na przywitanie, szkoda że się myliłem.
Nikogo nie zastałem, poziom mojej adrenaliny z lekka wzrósł, gdy się pomyliłem, bo skoro to nie oni to co było przyczyną tego hałasu który mnie zbudził? Czując lekką potrzebę odwiedzenia toalety, wszedłem do niej i zapaliłem światło, tak jak robię to zawsze ale to co zobaczyłem potem nie było takie jak zawsze.
Lustro, rozbite lustro którego kawałki po części wisiały na ramie a po części w zlewie i na podłodze, czyniąc wielki zamęt w łazience jak i w mojej głowie, bo jak wytłumaczyć to że lustro znikąd rozbiło się samo?
To przesądziło nad wszystkim co do tej pory obmyślałem, zacząłem się ubierać, z chęci odpowiedzenia na pytanie gdzie reszta domowników jak i strachu co dalej może mnie czekać po tym co teraz odkryłem, bardzo łatwo mnie przerazić, choć kto by się nie wystraszył po czymś takim jak to?
Popędzany przez własne myśli, założyłem buty a następnie kurtkę, zabrałem ze sobą klucze oraz telefon i wyszedłem z mieszkania z wielką ulgą, że nawet jeśli coś tam się stanie to nieprędko to ujrzę znowu.
Schizofrenia.
To wszystko się nie dzieje.
Nic nie jest prawdziwe.
Inni zdjęcia: ;) nacka89cwaMniłchas jako lekarstwo mnilchas:) nacka89cwa1481 akcentovaZ Klusią kagooolloZ Klusią kagooolloJa kagooolloZ myszą:* kagooolloJa kagooolloW mega parku kagooollo