Dzień IV
Męczysz się, pocisz i nie możesz ułożyć ciała w miejscu.
Patrzysz we wszystkie kierunki, czujesz kłucie w środku, trzęsiesz się.
Łzy, które same wypływają z oczu, chęć płaczu.
Paranoja, lęk przed otaczającym mrokiem, strach przed każdą minutą.
Chcesz coś powiedzieć ale jedyne co może to być to, krzyk.
Nie mam ust, a muszę krzyczeć.
Chcę wydać z siebie tylko jeden głośny krzyk.
Krzyk o towarzystwo, krzyk o kogoś.
Krzyk o bliskość.
Życie jest przechodnim pół cieniem.
Nędznym aktorem, który wygrawszy swą scenę w nicość przepada.
Powieścią idioty.
Wrzaskliwą aczkolwiek nic nie znaczącą.
Boisz się?
Czego się boisz?
Końca twej trywialnej egzystencji?
Nie, to nie będzie to, końca nigdy się nie bałem, tego momentu który pozbawi wszystkiego nigdy się bałem, bałem się pozbawienia. Pozbawienia wszystkiego co darzę dobrym uczuciem, czemu potrafię zaufać i pokochać. Tego najbardziej się obawiam, ale czy to teraz ważne, po co te pytania? Czy mam rzucić wszystkimi najgłębszymi fobiami i lękami o ścianę, powiesić na drzewie i pokazać każdemu? Nie, to zbyt brutalne jak na mnie i zbyt stanowcze, też jak na mnie. Nigdy nie porwałbym się, nie miałbym sił, nie miałbym tak silnej woli, byłbym za słaby. Ale czy to ważne? Próbując odnaleźć tą czerń która gnębi mnie teraz, nie pozwala zasnąć, zatracam się wśród setki pytań, poczucia słabości, myśli o swojej nikłej wartości wśród ludzi i świata który mnie otacza. Zimno, obce i nieznane mi zimno, zbyt wiele go zasłania mnie, nie pozwala spokojnie żyć, bytować w normalnych i przyjaznych warunkach.
Choć czy kiedykolwiek dla człowieka było coś przyjazne?
Jak mogę teraz uciec od poczucia beznadziei, które krąży nade mną jak sęp?
Widząc kiedyś, jak jastrząb polował na gołębia, jak próbował uchwycić go i zabić, ten zaś ratując swoje życie próbował się skryć w pobliskich krzakach, lecz bezskutecznie. Czy powinienem był zareagować, czy miałem wtrącić się w tą walkę natury, ja jako człowiek, który tą naturę właśnie sam niszczy. Tak samo widząc muchę, która wplątała się w sieć pająka, była związywana nicią a potem zjadana, co powinienem był wtedy zrobić? Tak samo można powiedzieć o ludziach, którzy przepełnieni obojętnością, nic nie zrobią gdy widzą kogoś kto jest w potrzebie, kto potrzebuje pomocy, cierpi. Będą patrzeć, będą tylko obserwować, ale nie zrobią nic. Znajdzie się ktoś kto odstąpi od tego wizerunku, ale to zbyt mało by coś zmienić w człowieku. Potrafimy tylko obserwować, w tym jesteśmi dobrzy.
Za dobrzy.
Patrząc na sufit, z tymi myślami, z negatywnością która zalewa cały pokój niczym powódź, próbuję się uśmiechnąć, próbuję. Idzie to ciężko, ciężko uśmiechać się ze świadomością, że odczuwa się krzywdę i smutek. Rzadko kiedy widać uśmiech u mnie na zdjęciach. Gdzie spojrzeć, nie ma go tam, tam gdzie radość, też go nie ma. Nie odczuwam potrzeby jego ukazania, wydaje mi się głupi i niepotrzebny. Wciąż powaga, żadnego okazywania jakiejś lekkości w życiu. Uosobienie tej najsmutniejszej części ludzkiej psychiki, ludzkiego zachowania i życia.
Przykre.
Podnieść się z dołu w którym tylko istnieje czerń, gdzie nie ma nic co mogłoby mi pomóc. Wstać i pójść do tego czego się obawiam, to tego co powoduje u mnie lęk, co przeraża mnie.
Czego nienawidzę, a jednocześnie kocham i potrzebuję.
Co daje mi radość i jednocześnie mi ją odbiera.
Czym jest kropla deszczu w porównaniu do burzy?
Czym jest myśl w porównaniu do umysłu?
Nie mam ust, a muszę krzyczeć.
Motionless In White - Break The Cycle