Hej Kochane :*
Dzisiejszy dzień nie zaliczam do udanych, ponieważ nie zrobiłam niczego, co by mnie uastysfakcjonowało. Ćwiczeń zero, jedzenia bardzo mało. Ale ma troszke usprawiedliwienie. Bardzo źle się czułam, ból głowy nie pozwalał mi się na niczym skoncentrować, głowa o maly włos mi nie eksplodowała. W dodatku byłam u neurologa i musze zrobić prześwietlenie kręgosłupa, które dopiero będę mieć 15.03 ;/ Nie wytrzymam tyle!!!
Mam do środy rekolekcje. Więc rano wypiła tylko kilka łyków soku, nie zjadłam śniadania ;/ Potem po 10 zjadłam bułkę z dynią z piekarni. Później do 12.30 chodziłyśmy z koleżanką po mieście, bo musiałam czekać na autobus, więc troszkę pochodziłyśmy. Następnie jak wróciłam, to zjadłam troszkę rosołu z makaronem. I na cudowne zakończenie dnia kawałek pizzy :/ To dobiło totalnie, ale byłam taka głodna, że jak byłyśmy z mamą na mieście i ona brała dla siebie i mojego brata, to też musiałam wziąć. Ale to ostatni taki grzeszek! Ćwiczeń nie było w ogóle. Może zrobie jakieś nożyce i brzuszki. Nic innego nie dam rady zrobić ze względu na samopoczucie i ten trzaskający ból głowy! Już można oszaleć przy jego codziennej obecności...
Co myślicie o skakance? Czy widać efekty w miarę szybko i czy opłaca poświęcić czas na to? Jak średnio dziennie skakać?