To miał być mój nowy tatuaż, umówiony na 5 czerwca. Zaliczka wpłacona. A teraz wygooglowałam "izotek a tatuaż" i opinie wahają się od "pod żadnym pozorem nie wolno" do " nie powinno się, bo może się gorzej goić". Więc chyba żegnam się z ćmą. Spytam w czwartek lekarza, ale obawiam się, że wiem, co powie, a ja też w sumie nie chcę ryzykować...
Od 3 dni nie robię nic innego tylko nocami czytam o izoteku i izotretynoinie i jestem przerażona. PRZERAŻONA.
Nie mogę skupić się na szkole, na niczym, bo martwię się, że przejebałam sobie całe życie próbując wyleczyć trądzik.
Kurwa.
Swoją drogą po co pisać w ulotce, że właściwie to lek jest niezbadany, a skutki uboczne w ulotce to po prostu jedyne znane? I po co pisać, że według najnowszych badań powoduje mnóstwo gorszych konsekwencji, z czego część jest nieodwracalna i nie ustępuje nawet wiele lat po odstawieniu? I po co pisać, że trądzik po latach może wrócić i to w gorszej postaci i trzeba dalej brać to gówno?
Pewnie panikuję, bo są setki przypadków, którym nic nie jest, ale co, jeśli ja jestem tym jednym pechowym? No wyobrażacie sobie umrzeć na chorobę jelit przez to, że leczyliście kiedyś trądzik? Ja pierdole.
Dobra, będzie co będzie, trudno. Nie mam już wyjścia. Ale że też tak łatwo dałam się wkręcić w branie tego gówna. Ja, osoba, która wierzy, że całym przemysłem farmaceutycznym steruje grupa ludzi, którzy zarabiają miliony na naiwnych ludziach, trując ich lekami.
Wcale nie miałam zamiaru tu tego wszystkiego pisać, ale musiałam sobie ulżyć, wybaczcie. Zresztą nie mam nic innego do powiedzenia oprócz tego, że czuję się najgorzej na świecie i w sumie to chciałabym umrzeć.
Trzymajcie się :*