Ach, myślę, że wszystie już dobrze wiecie, że nie byłabym sobą, gdybym nie zostawiała tego bloga na parę miesięcy i potem nie wracała.
Gdybym się nie poddawała, załamywała, i potem nie zaczynała od początku.
Myślę, że wracam.
Nawet nie wiem, co napisać, bo zmieniło się tak wiele.
Spędziłam przewspaniałe 3 miesiące w Londynie, moim wymarzonym mieście, pracując w cudownej kawiarni. Poznałam masę fajnych ludzi, podszkoliłam język, zdobyłam wiele nowych umiejętności i zakochałam się. Pojawił się też nowy plan na przyszłość - właśnie pracuję nad przeniesieniem się na studia do Londynu od przeszłego roku. Brzmi cudownie, prawda? Niestety przez to wszystko porzuciłam dietę. Pracowałam czasami po 11 godzin dziennie, więc wracałam do domu głodna i jadłam na noc. Nie mogę powiedzieć, że napady wróciły, bo tak się nie stało, po prostu dieta wymknęła mi się spod kontroli i wróciłam do punktu wyjścia.
Ale się nie poddaję, będę walczyć póki nareszcie poczuję się w 100% dobrze w swojej skórze. Jest z tym dużo lepiej ostatnio, zaczynam akceptować siebie i nie jestem aż tak krytyczna jak kiedyś. Ale wciąż dużo mi brakuje.
Wiem, że pewnie macie już serdecznie dosyć mojego wiecznego znikania i pojawiania się tu znowu, ale mam nadzieję, że nadal trzymacie za mnie kciuki. Bo ja za was tak!
Jutro wyjeżdżam na parę dni do Niemiec, postaram się nie nawalić tam z jedzeniem, chociaż będzie ciężko, będąc otoczonym świątecznymi pysznościami w centrum. Spróbuję się niedługo tu znowu odezwać.
A, no i ścięłam włosy! :)
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24