Miłość od pierwszego wejrzenia cz.12
- Cos sie kaleczyli z tym gadaniem- powiedzialam usmiechnieta
- No tak jakby - powiedzial i wyszczerzyl zeby
- Bartek...
- Slucham?
- Ja sie boje tam sama spac- powiedzialam
Spojrzalam na niego co robi a on sie podsumowal i robil mi miejsce na swoim lózku kolo siebie
- No dalej wskakuj- powiedzial
- Dziekuje ci.. Jestes do mnie taki ... dobry
- Dla ciebie nie da sie nie byc dobrym- powiedzial - dobranoc- musnal mnie lekko w policzek nie mialam nic przeciwko temu. Uznalam to za " przyjacielskiego calusa na dobranoc" , i momentalnie zasnelam. Rano ok. godziny 05.30, slyszalam jak szykuje sie do pracy. Nie wstalam , nie odezwalam sie , nie chcialam mu przeszkadzac , wiec okrylam sie koldra i dalej spalam....
... Obudzilam sie o 11.20! O Boze! Przeciez, Bartek wspominal, ze o 12.00 ma dluzsza przerwe wiec po mnie wpadnie! O nie! Przeciez ja sie nie wyrobie! Zeskoczylam z lózka, no i jak to ja- niezdara ( ; D ) zwalilam cos z pólki nocnej, to byla kartka od Bartka : "Zrobilem ci juz sniadanko, jest w lodówce odgrzej sobie w mikrofali. Podejrzewalem, ze bedziesz zmeczona i dlugo pospisz, bo te wrazenia nocne to byly... MOCNE ; D Ubierz sie szybciutko, tak piec minutek po 12 powinienem wyjezdzac spod szpitala, wiec jak nie bedzie korków to ok. 12.15 bede w domu. Do zobaczenia, caluski-Bartek:* " Musze przyznac, ze gdy skonczylam to czytac to dostalam rumienców na twarzy... "caluski".. eh, rozmarzylam sie. Szybko wygrzebalam z szafy strój.
Wybralam dlugi rekaw od bluzki i dlugie spodnie, poniewaz pogoda nie byla ladna. Po szybkim porannym prysznicu , ubralam sie i szlam w kierunku lodówki. W kuchni bylam o 11.45. "Jeszcze troche czasu"-pomyslalam Otworzylam lodówke, w której byly nalesniki.. Mmm, z dzemem, nutella, musem jablkowym i cynamonem i innymi róznymi owocami. Byl tam jeszcze sok ze swiezo wycisnietych owoców " Jak on sie o mnie troszczy"- znów pomyslalam. Po sniadaniu bylam juz dwie minutki po dwunastej. Jeszcze chwila a mial tu byc Bartek. Motylki w brzuchu lataly mi niemilosiernie szybko, nie wiem dlaczego! Przeciez mialam chlopaka, a nie byl nim Bartek ,tylko Piotrek.. Te rozmyslania przerwal mi klucz wkladany do zamka. Wszedl Bartek.
- Witam! Juz gotowa?
- No jasne!
- No to mozemy sie zbierac! Ja glodny nie jestem, pózno jadlem drugie sniadanie. Wiec zapraszam, do limuzyny, madam.!
- Auta, nie masz brzydkiego, moge nawet powiedziec, ze jest ladne, ale limuzyna to bym tego nie nazwala!- zaczelam zartowac
- Oj, tam oj tam! Nie marudz!
O 12.35 bylismy pod szpitalem. Na miescie byly korki wiec troche to trwalo..
- Kochanie!- krzyknela na mój widok mama
- Mamus!
- Witaj, co u Ciebie?
- Dobrze , a u Ciebie?
- U mnie dobrze, a u.. Piotrka?- gdy wymówilam to imie Bartek , tak jakby posmutnial...
- No troche gorzej, ma zlamana reke, noge, wstrzas mózgu, i czasami krwotoki z nosa- powiedziala mama
Rozmawialismy tak jeszcze w trójke a potem poszlam do Piotrka. Nie wygladal za dobrze. Byl nie przytomny, blady a w okól niego byla masa rurek od kroplówki innych aparatur
- Skarbie... - powiedzialam cicho - wyzdrowiej szybko tesknie za toba- pocalowalam go w policzek- bedziemy mieli dzidziusia, nie dlugo dowiemy sie czy to bedzie nasz synek czy córeczka,kogo bys wolal?- gdy tak do niego mówilam do oczu naplywaly mi lzy.. Ja go w pewnym sensie zdradzilam , a my bedziemy miec, dziecko. Pocieszalam sie tym , ze to Bartek zaczal calowac, nie ja, ja tylko skonczylam. Jednak te tlumaczenia samej sobie nie pomagaly. Za chwile przyszedl lekarz i mnie wyprosil. Poszlam jeszcze do mamy, a nim sie obejrzalysmy byla 15.
- Asia, jedziemy?- do sali wszedl Bartek
- Tak. Pa mamusiu, sluchaj tu lekarzy- powiedzialam do mamy z usmiechem
- Tak , a ty ... B.B..
- Bartka?- zapytalam
- O wlasnie!
- Mamo, jego, no co ty - powiedzialam i obie zaczelysmy sie smiac'
- Oj , ty niedobra, zobaczymy dzisiaj!-powiedzial Bartek
- Ja sie Ciebie nie boje!-powiedzialam
- No zobaczymy w domu.
Z internetu.