photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 14 LUTEGO 2011

Rok temu byłam taka szczesliwa...Nie wiedzialam wtedy ze za jakis czas okaze sie,ze osoba, ktora kochalam miala mnie absolutnie gdzies. Niewazne bylo to co mowie, mysle, czuje. Przeciez ja sie na niczym nie znalam, nic nie umialam, nie wiedzialam o czym mowie i "pierdolilam glupoty". W pewnym momencie przestalo funkcjonowac cos takiego jak szacunek do mojej osoby chociaz w minimalnym stopniu. I do dzis go nie ma. Do dzis ja jestem winna, wszystko ja robie zle, a bohater jest swiety. Mimo, ze nie mam juz z nim nic wspolnego.

Byc sluzaca i prywatna dziwka to podobno potrafilam. Mnie mozna bylo olac, odezwac sie tylko jak sie mialo chec. O mnie przeciez nie trzeba dbac, bylam czlowiekiem drugiej kategorii.

Nie wiem dlaczego tak sie zmienil, czy to szkola go tak zniszczyla. Stal sie malym chlopcem, za ktorym trzeba bylo biegac, ktoremu uslugiwac, ktory- gdy cos mu nie pasowalo- tupal noga i przestawal sie odzywac. Chlopczyka, ktory nie wiedzial co to znaczy miec jakis problem, ktory podczas rozmowy tylko PATRZAL i kiwal glowa jak pies ktory nie wie o co chodzi. Zawsze najprosciej bylo sobie olac, miec gdzies.

A po prawie poltora miesiaca pisac od czasu do czasu ze ON teskni, JEMU jestem potrzebna. Do czego? do uslugiwania?

Od poczatku roku zbyt duzym wysilkiem bylo pokazanie mi ze mu zalezy. Ale to przeciez moja wina bo telepatycznie zwiazalam mu rece.

Wszystkiemu winna jestem przeciez ja, bo kto inny..?

 

Nikomu nie zycze zeby zostal tak potraktowany. Nikomu nie zycze zeby sie musial z tego leczyc. A ja sama nie potraktowalabym tak nikogo, nawet wlasnego wroga.


 

 

 

 

 

mozna kochac kogos kogo sie szczerze i z calego serca nienawidzi?

kogos, z kim sie juz od dawna nie ma nic wspolnego?

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika veritablevisibility.