photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 12 LISTOPADA 2011

Pamietam czas kiedy bylam szczesliwa. Wtedy ktos sie o mnie troszczyl, staral sie, interesowal sie moja osoba. Czulam sie bezpiecznie, moglam o kazdej porze dnia i nocy do niego zadzwonic i powiedziec doslownie wszystko. I przyszedl moment, ze cos stalo sie wazniejsze, ja zeszlam na bardzo daleki plan... nagle skonczylo sie staranie sie, cieple slowa i spedzanie czasu w inny sposob niz telewizor, jedzenie i sen. Bolalo. Bylo duzo rozmow bez rezultatu. I punkt kulminacyjny w sylwestra kiedy lezalam sama w lozku, a druga strona po prostu mnie zignorowala. Dostalam prawdziwej histerii, czego wstydze sie do dzisiaj. Obiecal rekompensate, ktorej nie bylo, podobno z mojego powodu. Zostawilam go, nie moglam juz tego zniesc. I za kare przyszla choroba, szpital, psycholog, alkohol, tabletki, papierosy. I ciagla pustka, zzerajace od srodka wyrzuty sumienia i proby pozegnania sie z tym swiatem. W maju cos peklo. Dostalam prace, znalazl sie ktos inny kto sie o mnie staral. Dalam mu szanse... Ale przy pierwszej probie zblizenia sie do mnie w jakikolwiek sposob sama ta szanse zablokowalam. Nie moglam, nie potrafilam. Wiedzialam ze wciaz kogos kocham, mimo ze ten ktos nie pomogl mi jak najbardziej tego potrzebowalam, nie odezwal sie, nie chcial miec ze mna nic wspolnego...

W sierpniu znow probowalam odnowic kontakt. Bylam wtedy silniejsza, pewniejsza siebie, szukalam zgody. Ale po spotkaniu uswiadomilam sobie, ze dalej go kocham. Z drugiej strony otrzymalam w jakims stopniu zainteresowanie. Liczylam na to, ze do siebie wrocimy, ze znow bede szczesliwa. Ze bedzie chcial mi w jakis sposob wynagrodzic pieklo przez ktore przechodzilam ponad pol roku. Liczylam na to... az do dzis.

Kazde obiecane spotkanie na ktore cieszylam sie jak dziecko w jakis sposob nie wypalalo, zostawalam wystawiana do wiatru, przewaznie przez jakas pierdolona smsowa sprzeczke. Naprawde bardzo duzo poswiecilam zeby moc sie z nim widziec. Wiedzialam ze tego nie doceni,ale chcialam zeby byl dla mnie taki jak kiedys... opiekunczy, czuly, dawal mi poczucie bezpieczenstwa... Byc moze chcialam za duzo?

 

Najpierw pisze mi, ze nie pozwoli mi urwac kontaktu... pozniej sam sie nie odzywa. Mowi, ze chce sie spotkac,a pozniej sie okazuje ze ma sluzbe albo... tez sie nie odzywa. Juz na drugi dzien po spotkaniu odnosze wrazenie ze jestem mu potrzebna tylko i wylacznie w jednym celu. Nie ma juz cieplych smsow, sa za to erotyczne. Nie ma juz komplementow... bo najwidoczniej juz na nie nie zasluguje. Nie ma juz pytan co u mnie slychac. Nie ma rozmow przez telefon.. bo tego telefonu ode mnie nie odbiera, sam juz tez nie dzwoni. Nie ma poczucia bezpieczenstwa, dowartosciowania i poczucia, ze jestem komus potrzebna.

Sa za to pretensje i proba ukarania mnie brakiem kontaktu.

 

Nie jestem swieta. Jesli liczylam na cos i nastawilam sie na to, a pozniej zostalam zignorowana to wlacza mi sie autoobronna agresja i zaczynam atakowac. Wiem o tym i proboje to w sobie hamowac. Tylko kiedy okazuje sie, ze druga strona odbiera KAZDY moj sms jako atak w swoja strone czy wyrzuty...

Nawet jakies glupie pytanie jest odbierane jako wyrzut. Jak ja mam udowodnic ze wcale tak nie jest skoro nawet nie ma sensu dzwonic i to wyjasnic skoro i tak  telefonu ode mnie nie odbierze?

Mam dosc. Jestem przez niego traktowana z poblazaniem. W dodatku od pewnego czasu smieje sie z moich odczuc. Drwi z tego. Nie da sie opisac jak boli kiedy czlowiek ktorego sie kocha nabija sie z ciebie... Zadaje mu pytanie, jakiekolwiek, a w odpowiedzi dostaje pytanie zwrotne czy wrocilam juz do domu. Ewidentnie jest to robienie idioty z drugiego czlowieka.

 

Mielismy sie spotkac w ten weekend. Czekalam na to, kazdego dnia nie moglam sie doczekac. A okazalo sie ze po prostu przestal sie do mnie odzywac. I na tym sie skonczylo. Stwierdzil ze przeciez to ja mam o wszystko pretensje i ze nie jestem juz ta sama osoba co w sierpniu. Ma racje, nie jestem. Bylabym nia gdybym dostala chociaz odrobine wsparcia, dobrego slowa i poczucia bezpieczenstwa.

On juz nie jest tym samym czlowiekiem. Gdzie sie podzial kochajacy, uczuciowy facet ktory usmiechal sie na moj widok, ktory nie mogl oderwac ode mnie wzroku, ktory traktowal mnie jak cos cennego i staral sie zebym to odczuwala? Gdzie jest ten czlowiek ktory zrobilby dla mnie wszystko, nie pomyslalby o tym zeby ze mnie szydzic i wysmiewac i pomoglby mi w kazdej sytuacji, chociazby telefonicznie?

Co sie stalo z tym clzowiekiem ktory nie pozwolilby sobie na utrate kontaktu, ktory martwilby sie o mnie, interesowal co sie ze mna dzieje i staral sie mnie wspierac zamiast ignorowac?

 

Tak naprawde odnosze teraz wrazenie ze na dobra sprawe nie jestem juz nikim waznym dla niego.

Odpuszczam.

Mam dosc ciaglego poczucia winy, wyrzutow sumienia, swiadomosci ze TYLKO I WYLACZNIE JA WSZYSTKO ROZPIERDALAM. Nie moge juz... Czekalam tyle czasu... tylko nie wiem na co, skoro nawet na spotkanie nie moge liczyc. Na rozmowe tez nie, bo kazde moje slowo zostanie sklasyfikowane jako pretensja, okaze sie ze to ja jestem wszystkiemu winna, ze zachowuje sie jak dziecko albo osoba chora psychicznie. I to ja bede musiala przepraszac.

To byla jedyna osoba w calym moim zyciu ktora potrafila mi pokazac ze nie zaslugiwalam na to jak traktowana bylam w domu. I jedyna osoba ktorej uwierzylam.

Nie chce sie czuc winna ciagle. Nie chce pic jak wczoraj czy 2 tygodnie temu w Warszawie. Nie chce ciagle zabiegac o kogos, komu juz pewnie nie zalezy.

Chyba za bardzo uwierzylam w to ze cos sie moze udac, ze moze byc tak jak kiedys, ze mozemy byc szczesliwi. I za bardzo tego chcialam.

Daje mu spokoj, wolnosc i pewnie szczescie, odsuwajac sie z jego zycia zabieram ze soba uczucie rozczarowania jakie mu zafundowalam i problemy. Chcialabym tylko zeby byl kiedys tak szczesliwy jak ja bylam rok temu.

 

 

Chcialabym zeby ktos sie o mnie postaral...Zatroszczyl...

Pewnie juz nigdy tego nie doswiadcze.

 

 

 

A jedyny tak naprawde wolny weekend do konca tego roku rozpoczynam z twarza zalana lzami piszac tutaj bo nie mam sie komu wygadac...

I pewnie spedze go sama w domu, wieczorem kupujac wodke i odchorowujac ja jutro.

 

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika veritablevisibility.