Obudziłem się od głośnego wybuchu i potężnego wstrząsu,nie wiedziałem co się dokładnie stało. W strachu który mnie dopadł próbowałem zapalić światło,niestety na marne... oświetlenie nie działało.
W popłochu starałem się znaleźć latarkę i po chwili uświadomiłem sobie ,że jestem sam w pomieszczeniu,a z tego co jeszcze pamiętałem gdy zasypiałem nie byłem sam,byli w raz ze mną moi znajomi.Zacząłem krzyczeć,wołać ich imiona lecz żadnej odpowiedzi nie otrzymałem.
Znalazłem latarkę,miała już prawie rozładowaną baterię. Zeszedłem po schodach na dół,zrobiło się bardzo chłodno; po raz kolejny się zdziwiłem! W środku lata tak chłodno?! Uchyliłem drzwi od wyjścia na dwór, do pomieszczenia naleciało coś w stylu śniegu ale to nie był śnieg lecz bardziej przypominało płatki popiołu...
Otworzyłem drzwi na oścież i ujrzałem miasto w gruzach,martwe... w ogóle nie przypominało mi mojego miasta,jestem pewien że to nie moje miasto. Wiatr który wiał słabym podmuchem rozwiewał płatki popiołu,trwała głucha cisza w, której można było usłyszeć jedynie szum wiatru. Gdzie są wszyscy ludzie i co się stało?! Gdzie ja jestem? Czy ja śnie?
Nagle w oddali usłyszałem głos... Głos był bardzo niewyraźny ale postanowiłem iść w jego stronę.
Moje ciało zaczęło ziębnąć,palce u rąk sztywnieć. Idąc w stronę głosu który powoli stawał się bardziej czymś co przypominało szept zauważyłem że ruiny miasta się zmieniają ...
Teraz przypominały ruiny jakiegoś zamku lub starej fortecy. Głos z oddali, który jakby wołał o pomoc,czego nie jestem pewien bo trudno go było zrozumieć słabł co raz bardziej i bardziej.
W oddali zobaczyłem coś co przypominało płonące ognisko...
Przyśpieszyłem,usłyszałem śmiechy,głosy ludzi... Z nadzieją uzyskania odpowiedzi co się właściwie stało zacząłem biec. Nagle jakby coś wbiegło mi pod nogi i upadłem,jedyne co zauważyłem to jakby ciemna łuna. Wstałem otrzepując się od popiołu,starałem się znaleźć nieszczęsną latarkę,niestety nie udało się. Śmiechy ludzi ucichły,znów nastała głucha cisza. Światełko które widziałem nadal świeciło ale tym razem już słabiej,czyżby to nie było ognisko,a może po prostu się wypala? Ruszyłem w jego stronę. Nie wiem ile czasu szedłem w jego stronę ale zdecydowanie jego blask był co raz mocniejszy.
Teraz już bardzo dobrze widziałem co to jest. Był to lewitujący płomień który od podmuchu wiatru zataczał się sam w sobie tworząc ognistą kulkę. Śnię! Na pewno Śnię! To przecież nie możliwe ...
Wiatr zaczął mocniej wiać,zrobiło się bardzo zimno. Od wiatru wiejącego w twarz zaczęły łzawić mi oczy,a łzy na twarzy zamarzać. Jedyną nadzieją było się ogrzać,ciepło płomienia przyciągało.
Podszedłem do płomienia,poczułem się lekki,w myślach zrobiła się pustka - nic dookoła nie istniało liczył się tylko płomień i jego rozgrzewające ciepło...
Wyciągnąłem rękę w jego stronę,poczułem przyjemne mrowienie w palcach. Moja dłoń była już centymetry od płomienia... Dotknąłem go ...
Jedyne co pamiętam od tamtej chwili to ponowny błysk i wybuch ciepła...
Ocknąłem się i zdałem sobie sprawę że leże na piękniej zielonej polanie,na niebie były ogromne chmury oraz było widać inne planety. Słońce mocno prażyło,wstałem spojrzałem przed siebie...
W oddali było widać wielki zamek na skale która unosiła się w powietrzu a w dół spadała woda jakby z wodospadu.
Usłyszałem za sobą czyjeś kroki,odwróciłem się i ...
Kopiowanie bez zgody właściciela ZABRONIONE!